- Ja też - powiedziała Ania wskazując ręką na wychudzoną siwą klacz wprowadzaną do przyczepy.
Ania spojrzała ponad moje ramię na łaciatego ogiera. - Masz zamiar na niego wsiąść? - Zamiar mam... Dosiadłem Wiary. Ania zrobiła to samo ze swoim wierzchowcem. Spokojnie wróciliśmy do stajni. Zdążyliśmy rozsiodłać konie, kiedy usłyszeliśmy warkot silnika na podjeździe do Akademii. To były nasze konie. Z jednej przyczepy została wyprowadzona siwa klacz Ani. Właściciel konia poszedł z Anią do stajni dopełnić transakcji, kiedy ja czekałem na przyczepę z łaciatym ogierem, myśląc nad imieniem dla niego. W końcu przyczepa podjechała. Słyszałem nerwowe parskanie konia. Właściciel wierzchowca wyprowadził go. Poszło to dość opornie. Chciałem pomóc, ale mężczyzna nie pozwolił mi się do niego zbliżyć. Koń stał przedemną ostrożnie rozglądając się po okolicy. Rozmawiałem jeszcze przez chwilę z mężczyzną, zapłaciłem mu i zostałem sam z karo-srokatym, nerwowym ogierem w boksie. Spojrzałem na niego zza krat boksu. Skubiąc spokojnie siano wyglądał na zwykłego konia. Kiedy spróbowałem zbliżyć rękę ten gwałtownie spojrzał na mnie i podniósł się na tylnych nogach. Wierzgnął tylnymi kopytami i skulił uszy. Mimo, iż mi ani jemu się nic nie stało bałem się o jego zdrowie. - Do zobaczenia rano - powiedziałem i zgasiłem światło w stajni. Leżąc w łóżku myślałem nad imieniem dla niego, ale nadal nic nie wymyśliłem. Następnego dnia po treningu Wiary przyszła kolej na srokatego ogiera. Wszedłem do jego boksu. Koń stał w rogu i patrzał na mnie niespokojnie. Usiadłem na beli siana przy wejściu i obserwowałem go. Spojrzałem na jego nogi. Były idealnie umięśnione tak samo jak zad i cały tors. Wyciągnąłem rękę. Koń parsknął ostrzegawczo. Cofnąłem rękę. Znowu poczekałem chwilę i powtórzyłem procedurę. Za siódmym razem udało się. Podczepiłem konia do uwiązu i wyprowadziłem z boksu. Do stajni ktoś wszedł. Koń parsknął i zaczął machać głową. - Ciszej! - powiedziałem głośniej niż zamierzałem, kroki ucichły Uspokoiłem konia i ruszyłem do innego przejścia. Zaprowadziłem ogiera na okulnik. Odpiąłem uwiąz i pozwoliłem się wybiegać. Kiedy się uspokoił przywiązałem lonżę. Pogoniłem go uwiązem do kłusa. Podnosił wysoko nogi. Po chwili koń ruszył galopem na moje polecenie. Zatrzymałem go. Powolnymi krokami się do niego zbliżyłem. Przy każdym najmniejszym parsknięciu zatrzymywałem się. Kiedy w końcu dotarłem do jego pysku wyciągnąłem z kieszeni kawałek marchewki i podałem mu. Usłyszałem drobne poruszenie przy ogrodzeniu. koń postawił uszy, ale dalej przeżuwał marchewkę. Spojrzałem w tą stronę to była Iza. - Widzę, że masz nowego konia - powiedziała - Tak - Jak się nazywa? - Jeszcze nie ma imienia, myślałem nad Hurricane, co myślisz? - Ładnie, a czemu takie? - Właściciel ostrzegał, że będzie nerwowy, ale dał mi się pogłaskać już pierwszego dnia - Nie wygląda na zdenerwowanego, ani nawet zaniepokojonego - Dobrze że go rano nie widziałaś Odczepiłem lonżę i pozwoliłem Hurricane'owi swobodnie galopować po wybiegu. Co chwila zmieniał tempo, kierunek i nastawienie. Raz był spokojny, a za chwilę wierzgał. Zeszliśmy z wybiegu. Koń pozwolił swobodnie się prowadzić i nie stawiał oporu kiedy go czyściłem. Wiedziałem, że czeka nas mnóstwo pracy, ale koń wydawał się na tyle posłuszny, że nie sądziłem, że to może być trudne. Koniec. |
||
Witaj w wirtualnej Akademii Jazdy Konnej ~Globus~!. Stwórz swoją postać i zbuduj jej życie w Akademii! To ty decydujesz o jej życiu! Dołącz do nas!
Strony
- Strona główna
- O Akademii Jazdy Konnej ~Globus~
- Członkowie
- Konie
- Formularz zgłoszeniowy
- Ciąża u klaczy i źrebaki
- Punkty doświadczenia i Levele
- Pokoje
- Plan zajęć
- Zawody
- Banner
- Moderatorzy
- Do kogo wysłać opowiadanie?
- Chat
- Inne postacie w Akademii
- Nieobecności
- Masz pomysł na coś nowego?
- Napisz do mnie ;)
wtorek, 11 lutego 2014
sobota, 8 lutego 2014
Od Arthura "Małe zakupy?" Część 2.
Po drodze na targ spotkałem Anię.
- Gdzie tak pędzisz? - spytała kiedy przeciąłem jej drogę galopem
Gwałtownie wstrzymałem konia i zawróciłem kłusem
- Jadę na targ koni na rzeź, muszę uratować co najmniej jednego, jedziesz ze mną?
- Jadę - powiedziała Ania, choć nie byłem przekonany czy rozumie to w ten sam sposób co ja.
Dojechaliśmy szybkim kłusem na miejsce i zsiedliśmy z koni. Za ogrodzeniami widziałem konie, młode i stare, wychudzone i umięśnione. W jednej zagrodzie był źrebak. Chodziłem bez celu szukając dla siebie konia. Rozdzieliliśmy się z Anią. Często podchodzili do mnie kupcy pytając czy zechcę oddać wiarę na rzeź. Mijałem takich ludzi, albo zostawiałem im parę niemiłych słów do przemyślenia. W końcu za ogrodzeniem zobaczyłem około pięcioletniego łaciatego ogiera. Był dość młody i niewychudzony. Jednak w jego oczach widziałem, że wie jaki los go czeka. Patrzał na mnie spode łba, a kiedy wyciągnąłem w jego stronę rękę koń głośno parsknął i cofnął głowę. Odszedłem kawałek dalej patrząc na inne konie. Jednak żaden nie wyglądał na tak smutnego i opuszczonego jak ten. Zawróciłem do boksu srokatego ogiera. Tak jak poprzednio wyciągnąłem do niego rękę, jednak ten stanął dęba. Podszedł do mnie jego właściciel.
- Straszna bestia, uparty jak diabli i wredny.
- Wygląda na naprawdę dobrego konia do jazdy
- Nie da się nikomu dosiąść, najlepsi próbowali, nie chciałem go sprzedawać, ale robił się niebezpieczny
- Kupię go
- Co?! - spytał z niedowierzaniem
- Kupię go
- Przecież ten koń zabije każdego kto się do niego zbliży
- Ile on kosztuje? - nie ustępowałem
- Nie zamierzasz odpuścić? 2600 zł
- Czy pan dowiezie go do stajni w przyczepie?
Mężczyzna kiwnął głową i odszedł. Zacząłem rozglądać się za Anią. W końcu wypatrzyłem ją w tłumie.
- I jak znalazłeś coś? - spytała
- Tak, łaciatego ogiera, podobno strasznie uparty
- I co?
- Kupiłem go
CDN.
- Gdzie tak pędzisz? - spytała kiedy przeciąłem jej drogę galopem
Gwałtownie wstrzymałem konia i zawróciłem kłusem
- Jadę na targ koni na rzeź, muszę uratować co najmniej jednego, jedziesz ze mną?
- Jadę - powiedziała Ania, choć nie byłem przekonany czy rozumie to w ten sam sposób co ja.
Dojechaliśmy szybkim kłusem na miejsce i zsiedliśmy z koni. Za ogrodzeniami widziałem konie, młode i stare, wychudzone i umięśnione. W jednej zagrodzie był źrebak. Chodziłem bez celu szukając dla siebie konia. Rozdzieliliśmy się z Anią. Często podchodzili do mnie kupcy pytając czy zechcę oddać wiarę na rzeź. Mijałem takich ludzi, albo zostawiałem im parę niemiłych słów do przemyślenia. W końcu za ogrodzeniem zobaczyłem około pięcioletniego łaciatego ogiera. Był dość młody i niewychudzony. Jednak w jego oczach widziałem, że wie jaki los go czeka. Patrzał na mnie spode łba, a kiedy wyciągnąłem w jego stronę rękę koń głośno parsknął i cofnął głowę. Odszedłem kawałek dalej patrząc na inne konie. Jednak żaden nie wyglądał na tak smutnego i opuszczonego jak ten. Zawróciłem do boksu srokatego ogiera. Tak jak poprzednio wyciągnąłem do niego rękę, jednak ten stanął dęba. Podszedł do mnie jego właściciel.
- Straszna bestia, uparty jak diabli i wredny.
- Wygląda na naprawdę dobrego konia do jazdy
- Nie da się nikomu dosiąść, najlepsi próbowali, nie chciałem go sprzedawać, ale robił się niebezpieczny
- Kupię go
- Co?! - spytał z niedowierzaniem
- Kupię go
- Przecież ten koń zabije każdego kto się do niego zbliży
- Ile on kosztuje? - nie ustępowałem
- Nie zamierzasz odpuścić? 2600 zł
- Czy pan dowiezie go do stajni w przyczepie?
Mężczyzna kiwnął głową i odszedł. Zacząłem rozglądać się za Anią. W końcu wypatrzyłem ją w tłumie.
- I jak znalazłeś coś? - spytała
- Tak, łaciatego ogiera, podobno strasznie uparty
- I co?
- Kupiłem go
CDN.
Od Arthura "Małe zakupy?" Część 1.
Jak codzień osiodłałem Wiarę i
wyprowadziłem na tor wyścigowy. Pokonaliśmy jedno okrążenie stępa.
Popędziłem klacz do toltu. Wyścigowego toltu. W pewnym momencie Wiara
zaczęła galopować, jednak nie pozwoliłem na to. Po dwóch okrążeniach
toltem ustawiłem klacz w bramce i dałem jej sygnał. Zaczęła cwałować z
niebywałą prędkością. Po okrążeniu pozwoliłem jej przejść jedną długą
prostą stępem, po czym znowu ustawiłem ją w bramce. Pokonała okrążenie o
wiele szybciej niż poprzednio. Zsiadłem z jej grzbietu i odprowadziłem
do bramki. Postanowiłem wybrać się na mały zimowy teren. Jechaliśmy
spokojnie podziwiając widoki. Na jednym z słupów zauważyłem zdjęcie
ochraniaczy. Pomyślałem, że zapiszę numer. Spojrzałem odrobinę wyżej. Na
ulotce były podane informacje o targu koni na rzeź!
- To potworne - pomyślałem Targ miał się odbyć dzisiaj. Właściwie odbywał się w tej chwili. Nie mogłem tego znieść. Dosiadłem klaczy i ruszyłem w stronę wskazanym przez ulotkę. |
||||
wtorek, 4 lutego 2014
Od Izy C.D Artura
- Zostaw ją! - powiedziałam stanowczo. Artur puścił wodze, a Ally cały czas poganiając Callie uciekła.
- Jak będzie chciała, to nam powie.
Pojechaliśmy do
stajni. Rozsiodłaliśmy konie i wypuściliśmy je na padok. Wróciłam do
pokoju. Martwiłam się o Ally, jednak stres zwiększył się około 20:00,
było już ciemno, a mojej koleżanki nadal nie ma. Postanowiłam jej
poszukać. Zeszłam na dół, rozczyściłam Pampka i wsiadłam na niego.
Przycisnęłam łydki do jego boków i ruszył kłusem. Z pół kilometra od
stajni zobaczyłam jakiś kawałek skóry, który okazał się zerwanym
popręgiem po dokładniejszym obejrzeniu go. Kilka metrów dalej zobaczyłam
kałużę krwi... taką małą, jednak wzbudziła u mnie niepokój. Czułam się
jakby ktoś mnie obserwował. Ponagliłam Pampera do galopu. Było bardzo
ciemno. Prawie nic nie widziałam. Na dodatego pojawiła się lekka mgła.
Nagle ktoś zaczął krzyczeć. Ciarki przeszły mi po plecach, a z oka
poleciała łza. Pampero stanął dęba. Wystraszony zupełnie jak ja zaczął
cwałować. W tym momencie dałam mu się ponieść. Ze skulonymi uszami
przyspieszał coraz bardziej. Jeszcze nigdy tak nie pędziliśmy. Czułam
się jednak bezpieczniej. Wtulona w ogiera nie myślałam o niczym. Nagle
ogier zaczął zwalniać. Postawił uszy, a ja wyprostowałam się. Ogier
zatrzymał się i zaczął patrzyć w jedno miejsce. W krzakach, a dokładniej
- za krzakami zaczęło się coś ruszać. Trochę się bałam. Dojrzałam
jednak, że to ,,coś'' jest za duże jak na jakieś drapieżne zwierzę, lub
po prostu człowieka. Zza roślin wyszła Callie. Krwawiła. Z jej chrap
leciała piana z krwią. Pampero do niej podszedł.
- Callie, kochaniutka. Zaraz się tobą zaopiekujemy.
Wyciągnęłam
telefon. Była 24:30. Wiedziałam, że to późna godzina, jednak potrzebna
mi była pomoc. Zadzwoniłam do Artura i opowiedziałam mu o wszystkim.
Artur był na miejscu za 15 minut. Wziął Callie. Zaproponował mi pomoc w
szukaniu Ally, jednak ja powiedziałam mu, że sobie poradzę i żeby on
zajął się Callie. Zaraz za lasem leżała Ally. Krew leciała jej z brzucha
i z nosa.
- Pomocy! - wołała
- Boże Ally! -
powiedziałam i pomogłam jej wstać. Podałam jej chusteczkę, by zatamowała
krew z nosa i pomogłam jej wsiąść na Pampera. Złapała się mnie, a ja
ponagliłam Pampera do cwału. 30 minut i byłyśmy w stajni. Czekał tam na
nas Artur z Magdą.
Subskrybuj:
Posty (Atom)