- Zostaw ją! - powiedziałam stanowczo. Artur puścił wodze, a Ally cały czas poganiając Callie uciekła.
- Jak będzie chciała, to nam powie.
Pojechaliśmy do
stajni. Rozsiodłaliśmy konie i wypuściliśmy je na padok. Wróciłam do
pokoju. Martwiłam się o Ally, jednak stres zwiększył się około 20:00,
było już ciemno, a mojej koleżanki nadal nie ma. Postanowiłam jej
poszukać. Zeszłam na dół, rozczyściłam Pampka i wsiadłam na niego.
Przycisnęłam łydki do jego boków i ruszył kłusem. Z pół kilometra od
stajni zobaczyłam jakiś kawałek skóry, który okazał się zerwanym
popręgiem po dokładniejszym obejrzeniu go. Kilka metrów dalej zobaczyłam
kałużę krwi... taką małą, jednak wzbudziła u mnie niepokój. Czułam się
jakby ktoś mnie obserwował. Ponagliłam Pampera do galopu. Było bardzo
ciemno. Prawie nic nie widziałam. Na dodatego pojawiła się lekka mgła.
Nagle ktoś zaczął krzyczeć. Ciarki przeszły mi po plecach, a z oka
poleciała łza. Pampero stanął dęba. Wystraszony zupełnie jak ja zaczął
cwałować. W tym momencie dałam mu się ponieść. Ze skulonymi uszami
przyspieszał coraz bardziej. Jeszcze nigdy tak nie pędziliśmy. Czułam
się jednak bezpieczniej. Wtulona w ogiera nie myślałam o niczym. Nagle
ogier zaczął zwalniać. Postawił uszy, a ja wyprostowałam się. Ogier
zatrzymał się i zaczął patrzyć w jedno miejsce. W krzakach, a dokładniej
- za krzakami zaczęło się coś ruszać. Trochę się bałam. Dojrzałam
jednak, że to ,,coś'' jest za duże jak na jakieś drapieżne zwierzę, lub
po prostu człowieka. Zza roślin wyszła Callie. Krwawiła. Z jej chrap
leciała piana z krwią. Pampero do niej podszedł.
- Callie, kochaniutka. Zaraz się tobą zaopiekujemy.
Wyciągnęłam
telefon. Była 24:30. Wiedziałam, że to późna godzina, jednak potrzebna
mi była pomoc. Zadzwoniłam do Artura i opowiedziałam mu o wszystkim.
Artur był na miejscu za 15 minut. Wziął Callie. Zaproponował mi pomoc w
szukaniu Ally, jednak ja powiedziałam mu, że sobie poradzę i żeby on
zajął się Callie. Zaraz za lasem leżała Ally. Krew leciała jej z brzucha
i z nosa.
- Pomocy! - wołała
- Boże Ally! -
powiedziałam i pomogłam jej wstać. Podałam jej chusteczkę, by zatamowała
krew z nosa i pomogłam jej wsiąść na Pampera. Złapała się mnie, a ja
ponagliłam Pampera do cwału. 30 minut i byłyśmy w stajni. Czekał tam na
nas Artur z Magdą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz