Zawody dobiegły końca, dlatego wyłonimy zwycięzców!
Miejsce III....
Wiktoria Milla!
Miejsce II....
Julia Wiśnia!
Miejsce I......
Anna Kasztanek!
Pozostali zawodnicy dostaną ode mnie po 200 PD!
Gratulujemy!!!
A teraz, dla przypomnienia, prace wszystkich zawodników:
Miejsce I - Anna Kasztanek:
Wybierając ubranie na zawody weszła do pokoju Kinga i powiedziała:
- I jak tam przygotowania do zawodów?
- Dobrze, tylko nie wiem które bryczesy wybrać, pomożesz?
- Weź białe, będą pasować do wszystkiego.
- Masz rację, dzięki!
- Nie ma sprawy
Cieszyłam się, że polubiłam moją współlokatorkę. Po przygotowaniu ubrań
postanowiłam przygotować strój dla konia. Poszłam do siodlarni i
odnalazłam swoje siodło pod pokrowcem z imieniem Paradeusa. Wyjęłam je i
położyłam na koźle. Zaczęłam je smarować specjalnym płynem do siodeł.
Kiedy skończyłam wzięłam się za Paradeusa. Chciałam zrobić mu koreczki,
więc odszukałam w mojej skrzynce gumki. Po wyczesaniu grzywy uplotłam z
jednego pasma warkoczyk i zawiązałam w zgrabny koreczek, tak samo
robiłam z każdym kolejnym. Kiedy skończyłam wzięłam się za ogon, uznałam
że lepiej będzie wyglądał, kiedy zostawię rozpuszczony, więc tylko go
rozczesałam i nałożyłam ochraniacz. Koń i ja byliśmy już gotowi na
następny dzień.
Wstałam następnego dnia wcześnie rano, aby zdążyć ze wszystkim, ubrałam
się w pośpiechu i pobiegłam do stajni. Kiedy wchodziłam nie usłyszałam
znajomego parskania i tupania. Kiedy boks był w zasięgu wzroku,
zobaczyłam, że nie ma konia. Szukałam na pastwisku, na ujeżdżalni
wszędzie, ale nigdzie go nie było. Wsiadłam na skuter i pojechałam na
tor crossowy i do lasu. Tam go nie znalazłam. Zobaczyłam jeszcze nad
jeziorem. Stał nad brzegiem, cały brudny z kantarem i uwiązem przy
głowie. Ktoś go musiał wyprowadzić, bo zawsze zdejmuję mu go na noc.
Złapałam za uwiąz i poprowadziłam konia w stronę stajni. Przywiązałam
uwiąz do skutera i szliśmy tak razem. Kiedy doszłam wszyscy już się
przygotowywali. Chwyciłam szlauf i obmyłam konia, kiedy skończyłam
wstawilam go do sauny (specjalnego urządzenia znajdującego się tylko w
najlepszych stajniach). Kiedy Paradeus był już suchy szybko go
wyszczotkowałam i osiodłałam. Pobiegłam szybko do stajni i ubrałam strój
konkursowy. Wbiegłam do stajni dosiadłam konia i zaczęłam rozprężać
przy wejściu zaczepiła mnie pani Wilkowska
- Gdzie ty byłaś?
- Szukałam Paradeusa, ktoś go wypuścił w nocy
- Najważniejsze że się znalazł
Gdy w głośnikach rozbrzmiało moje nazwisko poklepałam konia i
powiedziałam "No to jedziemy". Kiedy wjechaliśmy na arenę było tam pełno
ludzi, wszyscy wiwatowali i klaskali. Nagle zapadła cisza i rozbrzmiała
muzyka. Ruszyliśmy kłusem wyciągniętym po dłuższej ścianie, później w
rogu ruszyliśmy galopem zebranym i zrobiliśmy piękną ósemkę, oczywiście
na środku zmieniając nogę w locie. Ciąg z punktu F do X, a na środku
piękny piruet o 180 stopni i pół-wolta przez punkt K. W punkcie B
zakończyliśmy rundę Piaffem, dojechaliśmy do X i zrobiłam klasyczny
salut. Ludzie zaczęli bić brawo, a my stępem ruszyliśmy do stajni.
Rozsiodłałam konia i pogłaskałam go, wiedziałam że dobrze się spisał.
Kiedy siedziałam i oglądałam resztę zawodników usłyszałam ze stajni
przeraźliwe rżenie - rżenie mojego konia. Wbiegłam do stajni i
zobaczyłam jak jakiś mężczyzna w garniturze ciągnie mojego konia za
uwiąz. Wskoczyłam pomiędzy nich i chwyciłam za uwiąz. Mężczyznę
wepchnęłam do paszarni a pomieszczenie zamknęłam na klucz. Wiedziałam że
ktoś inny się nim zajmie. Teraz musiałam biec na plac z koniem na
ogłoszenie wyników.
Miejsce II - Julia Wiśnia:
Nie mogłam uwierzyć że będę startować zawodach! Nigdy nie robiłam
niczego podobnego, mój konik z reszta też. Wiedziałam że moje koleżanki z
akademii są w tym o wiele bardziej obyte, dlatego też byłam okropnie
zestresowana. Myślałam nad tym co mam na siebie włożyć, ćwicząc
jednocześnie z Perłą nowe figury, co było okropnie trudne, szczególnie
że nie mam żadnego doświadczenia.
Pewnego dnia, obudziłam się bardzo wcześnie, szybko też zorientowałam
się że dziewczyny jeszcze śpią. Podniosłam się cicho z łóżka, ubrałam i
wyszłam do stajni. Było wilgotno, a z ziemi parowała woda. Szybkim
krokiem przemierzyłam drogę do boksu mojej klaczy i cicho otworzyłam
boks, wślizgując się do niego. Perła stała przy poidle, a gdy tylko mnie
usłyszała podniosła łeb i zarżała radośnie. Zbliżyłam się do niej
pomału, świadoma tego że nie wszyscy mieszkańcy stajni się już obudzili.
Poklepałam ją po szyi i przytuliłam się do niej.
- Oj Perła.- powiedziałam cicho, na dźwięk swojego imienia, klacz poruszyła się trącając mnie chrapami.
- Nie mam pojęcia czy sobie poradzę. To zbyt trudne, nie wiem nawet jak
to powinno wyglądać.- klacz zarżała pocieszająco. Uśmiechnęłam się.
Pewnie się o mnie martwiła, czuła moje emocje, a ja wsłuchiwałam się w
bicie jej serca. Westchnęłam cicho. Nagle jednak usłyszałam czyjeś kroki
z oddali. Ktoś zbliżał się do stajni. Uszy Perły podniosły się wyżej i
zaczęły ruszać. Ona też słyszała te kroki. Zadrżałam. Nie miałam
pewności czy mam prawo przebywać w stajni o tak wczesnej porze.
Usłyszałam otwierającą się furtkę boksu blisko nas. Odsunęłam się od
Perły i wyjrzałam na zewnątrz. Nie było śladu po kimś, kto byłby
zainteresowany boksem w którym się znajdowałyśmy. Odetchnęłam z ulgą
odkręcając się z powrotem do mojej klaczy.
- Hej!- usłyszałam czyjś zdziwiony głos zaraz za sobą. Podskoczyłam
wystraszona i krzyknęłam cicho, żeby nie spłoszyć Perły. Odkręciłam się
szybko i ujrzałam Magdę, stojącą przy drzwiczkach.
- Chyba cię nie przestraszyłam?- zapytała nieco jakby zmieszana lub zdziwiona moim zachowaniem. Pokręciłam głową.
- Nie... Myślałam tylko że to ktoś nieznajomy i...- zaczęłam, ale nie skończyłam. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Co tutaj robisz?- zainteresowała się Magda. Przeczesałam włosy palcami
i spuściłam wzrok. Po chwili otworzyłam boks i wyszłam na zewnątrz.
- Sprawdzałam tylko co u Perły.- odpowiedziałam w końcu. Dziewczyna ze
zrozumieniem pokiwała głową. "Hej! A może mogła by mi pomóc?"
pomyślałam. Zastanowiłam się jeszcze moment i zaczęłam rozmowę.
- Miałabym do ciebie prośbę...- Magda spojrzała na mnie zaciekawiona.
- Jaką?- zainteresowała się.
- Te zawody... te co odbędą się już niedługo...- westchnęłam.- chodzi o
to że nigdy nie uczestniczyłam w czymś takim, a bardzo bym chciała. Boję
się jednak ze nie podołam temu zadaniu i spanikuję. O sam występ...
może dałabym radę, ale... stresuję się... Tak, dałabym radę gdyby nie
ludzie... publika...- Magda pokiwała głową. Jej mina zrobiła się
poważna.
- Niczym się nie przejmuj.- powiedziała.- Na pewno sobie poradzisz, a
nawet jeśli popełnisz jakiś błąd, to nic takiego. W zawodach liczy się
zabawa, nie musisz zwracać uwagi na tych ludzi, którzy śledzą twoje
ruchy. Wyobraź sobie że ich tam nie ma.- powiedziała z uśmiechem.
Spojrzałam na nią uśmiechając się słabo. Właśnie o taka pomoc mi
chodziło. Byłam jej naprawdę wdzięczna.
- Dziękuję ci.- powiedziałam pełna wdzięczności.- Bardzo ci dziękuję.
Później wróciłyśmy do pokoju. Miałam przed sobą jeszcze mnóstwo prób z
Perłą i jeszcze parę zmian wyboru, jeśli chodzi o strój.
Dostałam pozwolenie od pani Wilkowskiej na kilka godzin treningu, na
których moja klacz wspaniale się reprezentowała. Ach ile bym dała żeby
równie świetnie wypadła na zawodach, ale cóż. Trema wciąż mnie zżerała,
jednak zaczęłam rozmyślać o słowach Magdy i to dodawało mi otuchy. W
końcu chyba nie tak trudno jest wyjść na czworobok, zrobić kilka dobrze
przećwiczonych figur i zejść ze świadomością, że niedługo ogłoszą
wyniki, które niekoniecznie ci się spodobają. Po powrocie z treningu
usiadłam przed swoimi ubraniami i ponownie zaczęłam je przeglądać.
Ostatecznie wybrałam mój biały toczek, z małą wisienką z boku, białe
buty, wiśniowe bryczersy i oraz moją biała kurtkę. Miałam nadzieję że to
dobrany strój, kilka razy rozmyślałam nad zmienieniem czegoś, ale
ostatecznie zostało to co obmyśliłam na początku.
Nareszcie nadszedł ten dzień. Okropnie się stresowałam. A co jeśli mi
się nie uda? Perła patrzyła na mnie w taki sposób, jakby chciała mi
powiedzieć: "Nie martw się, wygramy". Niestety szanse na moje zwycięstwo
były nikłe, no jakieś na pewno miałam. Nie byłam pewna jak wypadnę,
chciałam tylko wierzyć że się nie zbłaźnię.
Nałożyłam na nią śnieżnobiałe siodło i uzdę. Włożyłam toczek, zapięłam
go pod szyją. Cicho westchnęłam. Nagle z głośników wydobyło się moje
imię.
- Prosimy Julię Wiśnię.- ciarki przeszły mnie po całym ciele, ale
opanowałam się. Wsiadłam na konia i ruszyłyśmy ku wejściu na arenę.
Było tam okropnie dużo ludzi. Większość z nich błyskała aparatami,
wiwatowali. Nie wiem czy na mój widok czy też nie. Robili to chyba z
przyzwyczajenia. Nagle ucichli. Zrozumiałam że mam zacząć. Poklepałam
Perłę po pysku.
- No, to teraz tak jak na ćwiczeniach.- powiedziałam do niej. Zarżała cicho.
Ruszyłyśmy powoli do przodu. Od tego zaczęłyśmy. Później zwolniłyśmy i
wykonałyśmy płynny piruet. Uśmiechnęłam się, gdy pierwsza figura nam się
udała. Trochę mi nawet ulżyło. Ktoś na trybunach zaklaskał. "Nie ma
ich" pomyślałam, starając się nie zwracać uwagi na ludzi. Jak mówiła
Magda.
Wyszłyśmy z piruetu i rozpoczęłyśmy ciąg, czyli ruch boczny. Klacz była
skupiona, zupełnie jak ja. Jechała jednocześnie do przodu i w bok.
Czułam że idzie dobrze. Po minucie przeszłyśmy w stęp i wyrównałyśmy
chód. W tym momencie popędziłam konia, by zaczęła biec galopem. Tak
właśnie wykonałyśmy woltę o średnicy ośmiu metrów. Ktoś na trybunach
gwizdnął.
- To nic.- szepnęłam starając się uspokoić. Chciałam czuć że nikogo w około nie ma. Niestety to wcale nie było łatwe.
Zatrzymałyśmy się na niespełna sekundę i wykonałyśmy zwrot na zadzie.
Perła wykonała go nie do końca płynnie. W połowie wierzgnęła, co wcale
mi nie pomogło. Udało mi się jednak ją uspokoić. To z pewnością nie
uszło uwadze ludzi.
Następnie kolejno wykonałyśmy piaff, kurbettę, pasaż i zaczęłyśmy
powoli zmierzać ku końcowi. Ćwiczyłyśmy niedawno też kapriole, jednak
wiedziałam że może mi się nie udać. Być może mogła nawet zaniżyć moje
wyniki. Na poczekaniu wykonałyśmy jeszcze półwoltę. Perła zarżała cicho,
jakby chciała mi powiedzieć że już czas. Zatrzymałam ją i wykonałyśmy
pesadę. Przełknęłam ślinę.
- Teraz kapriola.- powiedziałam do niej cicho. Zadrżała, jakby wiedziała
że będzie musiała się wyjątkowo postarać. Naprężyła wszystkie mięśnie, a
ja mocno ścisnęłam uzdę. Ta chwila oczekiwania, wydawała się nie mieć
końca, w ostateczności jednak Perłą wybiła się w powietrze. Kopnęła
kopytami w powietrze, w odpowiedniej chwili! Uważałam, ze to już połowa
sukcesu. Nie mogłam uwierzyć. Na ćwiczeniach udało nam się tylko raz!
Dwie łzy szczęścia, stanęły mi w oczach.
Gdy stanęłyśmy na ziemi, popędziłam ją jeszcze do cwału, by na samym
środku areny wykonać paradę. Zatrzymałyśmy wznosząc tumany kurzu.
Odetchnęłam z ulgą widząc wiwatujący tłum. Chociaż tyle że nie
popełniłam błędu. Nie muszę wygrać.
Po moim występie jeszcze kilka uczestników pokazało się na arenie.
Myślałam sobie, że to nieistotne czy wygram, czy też nie. Niestety
niepewność przed ogłoszeniem wyników była zbyt wielka. Siedziałyśmy z
Anią na drewnianej ławce i ściskałyśmy kciuki.
- Żeby zwycięzcą byłą któraś z nas.- mówiłam sobie po cichu. Ania tylko
kiwała głową słysząc moje słowa. Konie w boksach rżały, dosłownie tak
jakby opowiadały sobie to co robiły na arenie. Uśmiechałam się słysząc
je. Byłam szczęśliwa z tego że nie wypadłam wcale tak źle. W sumie nie
potrzebowałam wygranej, ale... zawsze fajnie zobaczyć złoty medal czy
też puchar na swojej półce. Westchnęłam cicho.
- Kiedy podadzą wyniki?- zapytała niespokojnie Ania. Wzruszyłam ramionami.
- Nie mam pojęcia.- przyznałam. Tak bardzo nie mogłam się doczekać. Nagle usłyszałyśmy:
- Jury właśnie zabrało się za dokładną ocenę. Już niedługo poznamy zwycięzcę.- nasze serca zbiły szybciej. To już niedługo!
Miejsce III - Wiktoria Milla:
Do zawodów tylko godzina. Wpadłam do pokoju jak huragan i zaczęłam
zakładać poszczególne warstwy ubrań. Spodnie, koszula, oficerki,
rękawiczki i płaszcz. Toczek wzięłam w rękę i pobiegłam do stajni.
Poprawiłam korki związywane białymi gumkami na grzywie mojego konia.
Jednak potem zdecydowałam się na ciasnego dobieranego. Bardzo ładnie
komponował z dobieranym na ogonie. Shadow był zadowolony z poświęconej
mu uwagi. Wyczesałam go dokładnie i nasmarowałam żelem chłodzącym
ponieważ było dzisiaj bardzo gorąco. Nałożyłam czaprak, który był
dopiero co wyprany. Na niego nałożyłam wypolerowane siodło i zapięłam
popręg, gdy było odpowiednio ułożone. Odbezpieczyłam strzemiona i
zaczęłam zakładać ogłowie. Lekkie i dopasowane wędzidło było idealne na
skoki, ale w ujeżdżaniu też poprawiało koncentracje. Poprawiłam i
dopięłam ostatnie niedociągnięcia. Popręg też podciągnęłam i byłam
gotowa. Chwila... Zapomniałam nauszników... Szybko je założyłam i
wyprowadziłam mojego pupila ze stajni. Poprawiłam strzemiona i wsiadłam
na grzbiet wierzchowca. Lekka rozgrzewka i postępowałam w stronę
czworoboku. Jurorzy już zajęli miejsca. Zauważyłam Kingę która mówiła
do swojego wierzchowca. Dalej zauważyłam Magdę więc podeszłam do niej.
- Cześć! Jak przygotowania?
- Super. - odpowiedziała lekko zdenerwowana.
Pierwszą wyczytali właśnie Magdę.
- Powodzenia! Nie dziękuj!
- Oke!
W końcu nas wywołano. Wjechaliśmy na ujeżdżalnie, tradycyjny skłon przed
Jurorami i pierwsze popisy. Jedna ściana stępem w dokładnym zebraniu.
Dwie kolejne ściany w kłucie na luźniejszych wodzach, nadal jednak
Shadow był zebrany, dla lepszego efektu. Kłusował bez żadnych drygnięć.
Całe cztery następne ściany pokonaliśmy zebranym galopem. Potem luźny
galop i przechodzimy do figur. Piaff w miejscu a potem zwrot przez
ujeżdżalnię. Przeplatanka na ukos i dalej mocno zebrany Piaff. Pasaż
dookoła ujeżdżalni i wjazd na środek. Przy wjeździe Shadow przestraszył
się fotografa który wrzeszczał i cykał zdjęcia. Szybko go uspokoiłam i
dalej popisywaliśmy się przed publicznością. Najpierw Lewada pod kontem
35 stopni z przejściem na Pesade o mierze 45 stopni. Piruet i ukłon. O
mało nie spadłam z siodła kiedy mój towarzysz odrazy przeszedł do skłonu
po wymachu.
Powrót na ścianę ujeżdżalni i lotna zmiana nogi w galopie.Ciąg w galopie
i kłusie, prawi kończymy. Dopiero teraz zauważyłam jak bardzo jestem
zdenerwowana, jednak nie mogłam dać tego po sobie poznać.
Wolta i pół-wolta ze zmianą kierunku w stronę Jurorów. Nadal dokładnie
zebrany Shadow, zatrzymał się a ja wykonałam tradycyjny ukłon.
Wyjechaliśmy z ujeżdżalni i od razu podjechaliśmy do dziewczyn.
- Kiedy wyniki? - zapytałam
- Nie wiadomo, ale chyba po zakończeniu ostatniej osoby.
- Ahh.. No tak xD
Zdjęłam rękawiczki i poluzowałam popręg.
- Jak wam poszło?
- Świetnie! - zawołały donośnym chórkiem.
- Nawet jeśli nie wygramy to i tak jesteśmy najlepsze! - zawyrokowałam kończąc rozmowę.
Poszłam do stajni i rozsiodłałam konia. Umyłam starannie wędzidło i
poszłam wyprać czaprak i nauszniki. Wróciłam po jakiejś godzinie żeby
nakarmić mojego wierzchowca. On dostał paszę, a ja go w tym czasie kiedy
jadł, starannie wyczesywałam. Rozplątałam warkocze i podprowadziłam
Shadowa pod prysznic. Umyłam go starannie i znów wyczesałam. Lśnił po
tym zabiegu i był zrelaksowany. Odstawiłam go do stajni i poszłam coś
przekąsić.
Pozostali zawodnicy:
Anna Brzozowska
Stałam spokojnie przy tablicy ogłoszeń przeglądając karteczki. Nagle w oczy rzuciła się
kartka z ogłoszeniem o zawodach w ujeżdżeniu. Postanowiłam się zapisać.
Potem w głowie miałam tylko jedno : ZAWODY, ZAWODY, ZAWODY!!!
Jak w głowie miałam te ,,ZAWODY" , a na korytarzu zemdlałam.
Widziałam światełko w tunelu. Wszystko było białe i czyste.
Stał tam mój koń Rose. Były też tam Wiki, Magda i Jula.
Wstałam z idealnie czystej białej podłogi. Tak właściwie tam nie było podłogi, tylko jakbym latała.
Podrapałam się w plecy i poczułam miękkość piór. Okazało się że to skrzydła.
Uleciałam wyżej , a potem wylądowałam.
Podszedł do mnie anioł (chłopak) cudowny.
Bliskość była duża. On objął mnie w talii i pocałował.
Oczy zaświeciły mi jak gwiazdy.
Ocknełam się z tego pięknego snu. Okazało się, że to Rolka mnie lizała po policzku.
-Otworzyła oczy. - usłyszałam szepty.
To była Magda do Wiktorii.
-Żyjesz? - zapytała Julka i poklepała po ramieniu. - Naprawdę mocno oberwałaś.
I to była prawda. Bo gdy się ocknełam, pierwsze co poczułam to silny ból głowy, pleców i tyłka.
Jakoś wstałam z łóżka i wyprostowałam się.
Zaparzyłam sobie herbaty by się zrelaksować.
Po zafundowanym relaksie, zajęłam się myciem siodła
i toczka. Wyprałam też czaprak i owijki.
Podczas prania cały czaprak okazał się dziurawy.
Trzeba było kupić nowy.
- Kto idzie ze mną do centrum? - zapytałam po pracy.
- Ja mogę. - powiedziała Magda.
W centrum handlowym wybrałyśmy się do sklepu jeździeckiego ,,Stukot kopyt"
Wykupiłam czarny czaprak z białą linią. Obok była kawiarnia.
- Idziemy jeszcze na kawę? - zaproponowałam po wędrówce.
- No w sumie możemy. - odpowiedziała Magda. - A poza tym strasznie chce mi się pić.
Z zaśnięciem nie miałam problemów. Prazebudziłam się w nocy.
Zauważyłam że dziewczyny bzdyrkają na telefonie.
- Nie śpicie? - zapytałam sennie.
- Nie. - odpowiedziały.
-Aha, tylko proszę nie świećcie tymi telefonami. - odpowiedziałam i zasnęła.
Śnił mi się znowu ten sam chłopak ale nie jako anioł.
Wstałam o piątej rano. Zawody miały się odbyć o 10.
Wzięłam prysznic i umyłam włosy. Następnie zarzuciłam pierwszy lepszy płaszcz i poszłam umyć konia.
W stajni pierwszym widokiem co zobaczyłam to Rose, Naughty , Shadow i Perła usmarowane po uszy błotem.
Pewnie sobie otworzyły drzwi i poszły nad jeziorem. Ponieważ było lato nad jeziorem osadziło się wiele mułu.
Umyłam Rose i wyszczotkowałam. Grzywę i ogog uczesałam ale nie spiełam. Według mnie Rose najlepiej wygląda
gdy ma rozpuszczoną grzywe. A jak biega to już wszystko jedno.
Jak miałam wychodzić zastałam Wiktorię. Miała taką samą minę gdy zobaczyła konie. Po chwili przyszły Julka i Magda.
mina taka sama. Musiały się nieźle zdziwić. Reakcja bezcenna. Byłam za ścianą, chichotałam.
Po napatrzeniu się poszłam do pokoju.
Ubrałam się w ubranie specjalne do zawodów.
Stałyśmy w kolejce. Upodobałam sobie nr 2. W megafonie właśnie miało zabrznieć moje nazwisko.
- Zapraszamy Annę Brzozowską! - usłyszałam.
Serce zniknęło z miejsca, gdzie być powinno.
Jednak poszłam. Swój pokaz zaczęłam od kłusu wciągniętego od M do R. Ciąg a potem piruet na 180 stopni.
Od R do B wykonałam pasaż. Następnie piaff w miejscu przez 20 sekund. Kłusem wciągniętym wykonałam ósemkę.
Zeszłam z parkuru. Ludzie bili brawo. Megafon wołał następną osobę.
Usiadłam na ławeczce. Dosiadła się do mnie Julka.
-Żeby zwycięzcą była któraś z nas. - usłyszałam ciche westnienie od Juli.
Skinęłam głową. Usłyszałam rżenie koni. Tak, jakby opowiadały sobie o zawodach.
- A kiedy podadzą wyniki? - zapytałam po ciszy.
- Nie mam pojęcia. - odpowiedziała na moje pytanie Julka.
Z megafonu nagle usłyszałyśmy :
- Jury właśnie zabrało się za dokładną ocenę. Już niedługo poznamy zwycięzcę!
Serce zabiło mi mocniej. Julce chyba też. Nie mogę się doczekać!