Zawody dobiegły końca, dlatego wyłonimy zwycięzców!
Miejsce III....
Wiktoria Milla!
Miejsce II....
Julia Wiśnia!
Miejsce I......
Anna Kasztanek!
Pozostali zawodnicy dostaną ode mnie po 200 PD!
Gratulujemy!!!
A teraz, dla przypomnienia, prace wszystkich zawodników:
Wybierając ubranie na zawody weszła do pokoju Kinga i powiedziała:
- I jak tam przygotowania do zawodów?
- Dobrze, tylko nie wiem które bryczesy wybrać, pomożesz?
- Weź białe, będą pasować do wszystkiego.
- Masz rację, dzięki!
- Nie ma sprawy
Cieszyłam się, że polubiłam moją współlokatorkę. Po przygotowaniu ubrań postanowiłam przygotować strój dla konia. Poszłam do siodlarni i odnalazłam swoje siodło pod pokrowcem z imieniem Paradeusa. Wyjęłam je i położyłam na koźle. Zaczęłam je smarować specjalnym płynem do siodeł. Kiedy skończyłam wzięłam się za Paradeusa. Chciałam zrobić mu koreczki, więc odszukałam w mojej skrzynce gumki. Po wyczesaniu grzywy uplotłam z jednego pasma warkoczyk i zawiązałam w zgrabny koreczek, tak samo robiłam z każdym kolejnym. Kiedy skończyłam wzięłam się za ogon, uznałam że lepiej będzie wyglądał, kiedy zostawię rozpuszczony, więc tylko go rozczesałam i nałożyłam ochraniacz. Koń i ja byliśmy już gotowi na następny dzień.
Wstałam następnego dnia wcześnie rano, aby zdążyć ze wszystkim, ubrałam się w pośpiechu i pobiegłam do stajni. Kiedy wchodziłam nie usłyszałam znajomego parskania i tupania. Kiedy boks był w zasięgu wzroku, zobaczyłam, że nie ma konia. Szukałam na pastwisku, na ujeżdżalni wszędzie, ale nigdzie go nie było. Wsiadłam na skuter i pojechałam na tor crossowy i do lasu. Tam go nie znalazłam. Zobaczyłam jeszcze nad jeziorem. Stał nad brzegiem, cały brudny z kantarem i uwiązem przy głowie. Ktoś go musiał wyprowadzić, bo zawsze zdejmuję mu go na noc. Złapałam za uwiąz i poprowadziłam konia w stronę stajni. Przywiązałam uwiąz do skutera i szliśmy tak razem. Kiedy doszłam wszyscy już się przygotowywali. Chwyciłam szlauf i obmyłam konia, kiedy skończyłam wstawilam go do sauny (specjalnego urządzenia znajdującego się tylko w najlepszych stajniach). Kiedy Paradeus był już suchy szybko go wyszczotkowałam i osiodłałam. Pobiegłam szybko do stajni i ubrałam strój konkursowy. Wbiegłam do stajni dosiadłam konia i zaczęłam rozprężać przy wejściu zaczepiła mnie pani Wilkowska
- Gdzie ty byłaś?
- Szukałam Paradeusa, ktoś go wypuścił w nocy
- Najważniejsze że się znalazł
Gdy w głośnikach rozbrzmiało moje nazwisko poklepałam konia i powiedziałam "No to jedziemy". Kiedy wjechaliśmy na arenę było tam pełno ludzi, wszyscy wiwatowali i klaskali. Nagle zapadła cisza i rozbrzmiała muzyka. Ruszyliśmy kłusem wyciągniętym po dłuższej ścianie, później w rogu ruszyliśmy galopem zebranym i zrobiliśmy piękną ósemkę, oczywiście na środku zmieniając nogę w locie. Ciąg z punktu F do X, a na środku piękny piruet o 180 stopni i pół-wolta przez punkt K. W punkcie B zakończyliśmy rundę Piaffem, dojechaliśmy do X i zrobiłam klasyczny salut. Ludzie zaczęli bić brawo, a my stępem ruszyliśmy do stajni. Rozsiodłałam konia i pogłaskałam go, wiedziałam że dobrze się spisał.
Kiedy siedziałam i oglądałam resztę zawodników usłyszałam ze stajni przeraźliwe rżenie - rżenie mojego konia. Wbiegłam do stajni i zobaczyłam jak jakiś mężczyzna w garniturze ciągnie mojego konia za uwiąz. Wskoczyłam pomiędzy nich i chwyciłam za uwiąz. Mężczyznę wepchnęłam do paszarni a pomieszczenie zamknęłam na klucz. Wiedziałam że ktoś inny się nim zajmie. Teraz musiałam biec na plac z koniem na ogłoszenie wyników.
- I jak tam przygotowania do zawodów?
- Dobrze, tylko nie wiem które bryczesy wybrać, pomożesz?
- Weź białe, będą pasować do wszystkiego.
- Masz rację, dzięki!
- Nie ma sprawy
Cieszyłam się, że polubiłam moją współlokatorkę. Po przygotowaniu ubrań postanowiłam przygotować strój dla konia. Poszłam do siodlarni i odnalazłam swoje siodło pod pokrowcem z imieniem Paradeusa. Wyjęłam je i położyłam na koźle. Zaczęłam je smarować specjalnym płynem do siodeł. Kiedy skończyłam wzięłam się za Paradeusa. Chciałam zrobić mu koreczki, więc odszukałam w mojej skrzynce gumki. Po wyczesaniu grzywy uplotłam z jednego pasma warkoczyk i zawiązałam w zgrabny koreczek, tak samo robiłam z każdym kolejnym. Kiedy skończyłam wzięłam się za ogon, uznałam że lepiej będzie wyglądał, kiedy zostawię rozpuszczony, więc tylko go rozczesałam i nałożyłam ochraniacz. Koń i ja byliśmy już gotowi na następny dzień.
Wstałam następnego dnia wcześnie rano, aby zdążyć ze wszystkim, ubrałam się w pośpiechu i pobiegłam do stajni. Kiedy wchodziłam nie usłyszałam znajomego parskania i tupania. Kiedy boks był w zasięgu wzroku, zobaczyłam, że nie ma konia. Szukałam na pastwisku, na ujeżdżalni wszędzie, ale nigdzie go nie było. Wsiadłam na skuter i pojechałam na tor crossowy i do lasu. Tam go nie znalazłam. Zobaczyłam jeszcze nad jeziorem. Stał nad brzegiem, cały brudny z kantarem i uwiązem przy głowie. Ktoś go musiał wyprowadzić, bo zawsze zdejmuję mu go na noc. Złapałam za uwiąz i poprowadziłam konia w stronę stajni. Przywiązałam uwiąz do skutera i szliśmy tak razem. Kiedy doszłam wszyscy już się przygotowywali. Chwyciłam szlauf i obmyłam konia, kiedy skończyłam wstawilam go do sauny (specjalnego urządzenia znajdującego się tylko w najlepszych stajniach). Kiedy Paradeus był już suchy szybko go wyszczotkowałam i osiodłałam. Pobiegłam szybko do stajni i ubrałam strój konkursowy. Wbiegłam do stajni dosiadłam konia i zaczęłam rozprężać przy wejściu zaczepiła mnie pani Wilkowska
- Gdzie ty byłaś?
- Szukałam Paradeusa, ktoś go wypuścił w nocy
- Najważniejsze że się znalazł
Gdy w głośnikach rozbrzmiało moje nazwisko poklepałam konia i powiedziałam "No to jedziemy". Kiedy wjechaliśmy na arenę było tam pełno ludzi, wszyscy wiwatowali i klaskali. Nagle zapadła cisza i rozbrzmiała muzyka. Ruszyliśmy kłusem wyciągniętym po dłuższej ścianie, później w rogu ruszyliśmy galopem zebranym i zrobiliśmy piękną ósemkę, oczywiście na środku zmieniając nogę w locie. Ciąg z punktu F do X, a na środku piękny piruet o 180 stopni i pół-wolta przez punkt K. W punkcie B zakończyliśmy rundę Piaffem, dojechaliśmy do X i zrobiłam klasyczny salut. Ludzie zaczęli bić brawo, a my stępem ruszyliśmy do stajni. Rozsiodłałam konia i pogłaskałam go, wiedziałam że dobrze się spisał.
Kiedy siedziałam i oglądałam resztę zawodników usłyszałam ze stajni przeraźliwe rżenie - rżenie mojego konia. Wbiegłam do stajni i zobaczyłam jak jakiś mężczyzna w garniturze ciągnie mojego konia za uwiąz. Wskoczyłam pomiędzy nich i chwyciłam za uwiąz. Mężczyznę wepchnęłam do paszarni a pomieszczenie zamknęłam na klucz. Wiedziałam że ktoś inny się nim zajmie. Teraz musiałam biec na plac z koniem na ogłoszenie wyników.
Miejsce II - Julia Wiśnia:
Nie mogłam uwierzyć że będę startować zawodach! Nigdy nie robiłam
niczego podobnego, mój konik z reszta też. Wiedziałam że moje koleżanki z
akademii są w tym o wiele bardziej obyte, dlatego też byłam okropnie
zestresowana. Myślałam nad tym co mam na siebie włożyć, ćwicząc
jednocześnie z Perłą nowe figury, co było okropnie trudne, szczególnie
że nie mam żadnego doświadczenia.
Pewnego dnia, obudziłam się bardzo wcześnie, szybko też zorientowałam się że dziewczyny jeszcze śpią. Podniosłam się cicho z łóżka, ubrałam i wyszłam do stajni. Było wilgotno, a z ziemi parowała woda. Szybkim krokiem przemierzyłam drogę do boksu mojej klaczy i cicho otworzyłam boks, wślizgując się do niego. Perła stała przy poidle, a gdy tylko mnie usłyszała podniosła łeb i zarżała radośnie. Zbliżyłam się do niej pomału, świadoma tego że nie wszyscy mieszkańcy stajni się już obudzili. Poklepałam ją po szyi i przytuliłam się do niej.
- Oj Perła.- powiedziałam cicho, na dźwięk swojego imienia, klacz poruszyła się trącając mnie chrapami.
- Nie mam pojęcia czy sobie poradzę. To zbyt trudne, nie wiem nawet jak to powinno wyglądać.- klacz zarżała pocieszająco. Uśmiechnęłam się. Pewnie się o mnie martwiła, czuła moje emocje, a ja wsłuchiwałam się w bicie jej serca. Westchnęłam cicho. Nagle jednak usłyszałam czyjeś kroki z oddali. Ktoś zbliżał się do stajni. Uszy Perły podniosły się wyżej i zaczęły ruszać. Ona też słyszała te kroki. Zadrżałam. Nie miałam pewności czy mam prawo przebywać w stajni o tak wczesnej porze. Usłyszałam otwierającą się furtkę boksu blisko nas. Odsunęłam się od Perły i wyjrzałam na zewnątrz. Nie było śladu po kimś, kto byłby zainteresowany boksem w którym się znajdowałyśmy. Odetchnęłam z ulgą odkręcając się z powrotem do mojej klaczy.
- Hej!- usłyszałam czyjś zdziwiony głos zaraz za sobą. Podskoczyłam wystraszona i krzyknęłam cicho, żeby nie spłoszyć Perły. Odkręciłam się szybko i ujrzałam Magdę, stojącą przy drzwiczkach.
- Chyba cię nie przestraszyłam?- zapytała nieco jakby zmieszana lub zdziwiona moim zachowaniem. Pokręciłam głową.
- Nie... Myślałam tylko że to ktoś nieznajomy i...- zaczęłam, ale nie skończyłam. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Co tutaj robisz?- zainteresowała się Magda. Przeczesałam włosy palcami i spuściłam wzrok. Po chwili otworzyłam boks i wyszłam na zewnątrz.
- Sprawdzałam tylko co u Perły.- odpowiedziałam w końcu. Dziewczyna ze zrozumieniem pokiwała głową. "Hej! A może mogła by mi pomóc?" pomyślałam. Zastanowiłam się jeszcze moment i zaczęłam rozmowę.
- Miałabym do ciebie prośbę...- Magda spojrzała na mnie zaciekawiona.
- Jaką?- zainteresowała się.
- Te zawody... te co odbędą się już niedługo...- westchnęłam.- chodzi o to że nigdy nie uczestniczyłam w czymś takim, a bardzo bym chciała. Boję się jednak ze nie podołam temu zadaniu i spanikuję. O sam występ... może dałabym radę, ale... stresuję się... Tak, dałabym radę gdyby nie ludzie... publika...- Magda pokiwała głową. Jej mina zrobiła się poważna.
- Niczym się nie przejmuj.- powiedziała.- Na pewno sobie poradzisz, a nawet jeśli popełnisz jakiś błąd, to nic takiego. W zawodach liczy się zabawa, nie musisz zwracać uwagi na tych ludzi, którzy śledzą twoje ruchy. Wyobraź sobie że ich tam nie ma.- powiedziała z uśmiechem. Spojrzałam na nią uśmiechając się słabo. Właśnie o taka pomoc mi chodziło. Byłam jej naprawdę wdzięczna.
- Dziękuję ci.- powiedziałam pełna wdzięczności.- Bardzo ci dziękuję.
Później wróciłyśmy do pokoju. Miałam przed sobą jeszcze mnóstwo prób z Perłą i jeszcze parę zmian wyboru, jeśli chodzi o strój.
Dostałam pozwolenie od pani Wilkowskiej na kilka godzin treningu, na których moja klacz wspaniale się reprezentowała. Ach ile bym dała żeby równie świetnie wypadła na zawodach, ale cóż. Trema wciąż mnie zżerała, jednak zaczęłam rozmyślać o słowach Magdy i to dodawało mi otuchy. W końcu chyba nie tak trudno jest wyjść na czworobok, zrobić kilka dobrze przećwiczonych figur i zejść ze świadomością, że niedługo ogłoszą wyniki, które niekoniecznie ci się spodobają. Po powrocie z treningu usiadłam przed swoimi ubraniami i ponownie zaczęłam je przeglądać. Ostatecznie wybrałam mój biały toczek, z małą wisienką z boku, białe buty, wiśniowe bryczersy i oraz moją biała kurtkę. Miałam nadzieję że to dobrany strój, kilka razy rozmyślałam nad zmienieniem czegoś, ale ostatecznie zostało to co obmyśliłam na początku.
Nareszcie nadszedł ten dzień. Okropnie się stresowałam. A co jeśli mi się nie uda? Perła patrzyła na mnie w taki sposób, jakby chciała mi powiedzieć: "Nie martw się, wygramy". Niestety szanse na moje zwycięstwo były nikłe, no jakieś na pewno miałam. Nie byłam pewna jak wypadnę, chciałam tylko wierzyć że się nie zbłaźnię.
Nałożyłam na nią śnieżnobiałe siodło i uzdę. Włożyłam toczek, zapięłam go pod szyją. Cicho westchnęłam. Nagle z głośników wydobyło się moje imię.
- Prosimy Julię Wiśnię.- ciarki przeszły mnie po całym ciele, ale opanowałam się. Wsiadłam na konia i ruszyłyśmy ku wejściu na arenę.
Było tam okropnie dużo ludzi. Większość z nich błyskała aparatami, wiwatowali. Nie wiem czy na mój widok czy też nie. Robili to chyba z przyzwyczajenia. Nagle ucichli. Zrozumiałam że mam zacząć. Poklepałam Perłę po pysku.
- No, to teraz tak jak na ćwiczeniach.- powiedziałam do niej. Zarżała cicho.
Ruszyłyśmy powoli do przodu. Od tego zaczęłyśmy. Później zwolniłyśmy i wykonałyśmy płynny piruet. Uśmiechnęłam się, gdy pierwsza figura nam się udała. Trochę mi nawet ulżyło. Ktoś na trybunach zaklaskał. "Nie ma ich" pomyślałam, starając się nie zwracać uwagi na ludzi. Jak mówiła Magda.
Wyszłyśmy z piruetu i rozpoczęłyśmy ciąg, czyli ruch boczny. Klacz była skupiona, zupełnie jak ja. Jechała jednocześnie do przodu i w bok. Czułam że idzie dobrze. Po minucie przeszłyśmy w stęp i wyrównałyśmy chód. W tym momencie popędziłam konia, by zaczęła biec galopem. Tak właśnie wykonałyśmy woltę o średnicy ośmiu metrów. Ktoś na trybunach gwizdnął.
- To nic.- szepnęłam starając się uspokoić. Chciałam czuć że nikogo w około nie ma. Niestety to wcale nie było łatwe.
Zatrzymałyśmy się na niespełna sekundę i wykonałyśmy zwrot na zadzie. Perła wykonała go nie do końca płynnie. W połowie wierzgnęła, co wcale mi nie pomogło. Udało mi się jednak ją uspokoić. To z pewnością nie uszło uwadze ludzi.
Następnie kolejno wykonałyśmy piaff, kurbettę, pasaż i zaczęłyśmy powoli zmierzać ku końcowi. Ćwiczyłyśmy niedawno też kapriole, jednak wiedziałam że może mi się nie udać. Być może mogła nawet zaniżyć moje wyniki. Na poczekaniu wykonałyśmy jeszcze półwoltę. Perła zarżała cicho, jakby chciała mi powiedzieć że już czas. Zatrzymałam ją i wykonałyśmy pesadę. Przełknęłam ślinę.
- Teraz kapriola.- powiedziałam do niej cicho. Zadrżała, jakby wiedziała że będzie musiała się wyjątkowo postarać. Naprężyła wszystkie mięśnie, a ja mocno ścisnęłam uzdę. Ta chwila oczekiwania, wydawała się nie mieć końca, w ostateczności jednak Perłą wybiła się w powietrze. Kopnęła kopytami w powietrze, w odpowiedniej chwili! Uważałam, ze to już połowa sukcesu. Nie mogłam uwierzyć. Na ćwiczeniach udało nam się tylko raz! Dwie łzy szczęścia, stanęły mi w oczach.
Gdy stanęłyśmy na ziemi, popędziłam ją jeszcze do cwału, by na samym środku areny wykonać paradę. Zatrzymałyśmy wznosząc tumany kurzu. Odetchnęłam z ulgą widząc wiwatujący tłum. Chociaż tyle że nie popełniłam błędu. Nie muszę wygrać.
Po moim występie jeszcze kilka uczestników pokazało się na arenie. Myślałam sobie, że to nieistotne czy wygram, czy też nie. Niestety niepewność przed ogłoszeniem wyników była zbyt wielka. Siedziałyśmy z Anią na drewnianej ławce i ściskałyśmy kciuki.
- Żeby zwycięzcą byłą któraś z nas.- mówiłam sobie po cichu. Ania tylko kiwała głową słysząc moje słowa. Konie w boksach rżały, dosłownie tak jakby opowiadały sobie to co robiły na arenie. Uśmiechałam się słysząc je. Byłam szczęśliwa z tego że nie wypadłam wcale tak źle. W sumie nie potrzebowałam wygranej, ale... zawsze fajnie zobaczyć złoty medal czy też puchar na swojej półce. Westchnęłam cicho.
- Kiedy podadzą wyniki?- zapytała niespokojnie Ania. Wzruszyłam ramionami.
- Nie mam pojęcia.- przyznałam. Tak bardzo nie mogłam się doczekać. Nagle usłyszałyśmy:
- Jury właśnie zabrało się za dokładną ocenę. Już niedługo poznamy zwycięzcę.- nasze serca zbiły szybciej. To już niedługo!
Pewnego dnia, obudziłam się bardzo wcześnie, szybko też zorientowałam się że dziewczyny jeszcze śpią. Podniosłam się cicho z łóżka, ubrałam i wyszłam do stajni. Było wilgotno, a z ziemi parowała woda. Szybkim krokiem przemierzyłam drogę do boksu mojej klaczy i cicho otworzyłam boks, wślizgując się do niego. Perła stała przy poidle, a gdy tylko mnie usłyszała podniosła łeb i zarżała radośnie. Zbliżyłam się do niej pomału, świadoma tego że nie wszyscy mieszkańcy stajni się już obudzili. Poklepałam ją po szyi i przytuliłam się do niej.
- Oj Perła.- powiedziałam cicho, na dźwięk swojego imienia, klacz poruszyła się trącając mnie chrapami.
- Nie mam pojęcia czy sobie poradzę. To zbyt trudne, nie wiem nawet jak to powinno wyglądać.- klacz zarżała pocieszająco. Uśmiechnęłam się. Pewnie się o mnie martwiła, czuła moje emocje, a ja wsłuchiwałam się w bicie jej serca. Westchnęłam cicho. Nagle jednak usłyszałam czyjeś kroki z oddali. Ktoś zbliżał się do stajni. Uszy Perły podniosły się wyżej i zaczęły ruszać. Ona też słyszała te kroki. Zadrżałam. Nie miałam pewności czy mam prawo przebywać w stajni o tak wczesnej porze. Usłyszałam otwierającą się furtkę boksu blisko nas. Odsunęłam się od Perły i wyjrzałam na zewnątrz. Nie było śladu po kimś, kto byłby zainteresowany boksem w którym się znajdowałyśmy. Odetchnęłam z ulgą odkręcając się z powrotem do mojej klaczy.
- Hej!- usłyszałam czyjś zdziwiony głos zaraz za sobą. Podskoczyłam wystraszona i krzyknęłam cicho, żeby nie spłoszyć Perły. Odkręciłam się szybko i ujrzałam Magdę, stojącą przy drzwiczkach.
- Chyba cię nie przestraszyłam?- zapytała nieco jakby zmieszana lub zdziwiona moim zachowaniem. Pokręciłam głową.
- Nie... Myślałam tylko że to ktoś nieznajomy i...- zaczęłam, ale nie skończyłam. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Co tutaj robisz?- zainteresowała się Magda. Przeczesałam włosy palcami i spuściłam wzrok. Po chwili otworzyłam boks i wyszłam na zewnątrz.
- Sprawdzałam tylko co u Perły.- odpowiedziałam w końcu. Dziewczyna ze zrozumieniem pokiwała głową. "Hej! A może mogła by mi pomóc?" pomyślałam. Zastanowiłam się jeszcze moment i zaczęłam rozmowę.
- Miałabym do ciebie prośbę...- Magda spojrzała na mnie zaciekawiona.
- Jaką?- zainteresowała się.
- Te zawody... te co odbędą się już niedługo...- westchnęłam.- chodzi o to że nigdy nie uczestniczyłam w czymś takim, a bardzo bym chciała. Boję się jednak ze nie podołam temu zadaniu i spanikuję. O sam występ... może dałabym radę, ale... stresuję się... Tak, dałabym radę gdyby nie ludzie... publika...- Magda pokiwała głową. Jej mina zrobiła się poważna.
- Niczym się nie przejmuj.- powiedziała.- Na pewno sobie poradzisz, a nawet jeśli popełnisz jakiś błąd, to nic takiego. W zawodach liczy się zabawa, nie musisz zwracać uwagi na tych ludzi, którzy śledzą twoje ruchy. Wyobraź sobie że ich tam nie ma.- powiedziała z uśmiechem. Spojrzałam na nią uśmiechając się słabo. Właśnie o taka pomoc mi chodziło. Byłam jej naprawdę wdzięczna.
- Dziękuję ci.- powiedziałam pełna wdzięczności.- Bardzo ci dziękuję.
Później wróciłyśmy do pokoju. Miałam przed sobą jeszcze mnóstwo prób z Perłą i jeszcze parę zmian wyboru, jeśli chodzi o strój.
Dostałam pozwolenie od pani Wilkowskiej na kilka godzin treningu, na których moja klacz wspaniale się reprezentowała. Ach ile bym dała żeby równie świetnie wypadła na zawodach, ale cóż. Trema wciąż mnie zżerała, jednak zaczęłam rozmyślać o słowach Magdy i to dodawało mi otuchy. W końcu chyba nie tak trudno jest wyjść na czworobok, zrobić kilka dobrze przećwiczonych figur i zejść ze świadomością, że niedługo ogłoszą wyniki, które niekoniecznie ci się spodobają. Po powrocie z treningu usiadłam przed swoimi ubraniami i ponownie zaczęłam je przeglądać. Ostatecznie wybrałam mój biały toczek, z małą wisienką z boku, białe buty, wiśniowe bryczersy i oraz moją biała kurtkę. Miałam nadzieję że to dobrany strój, kilka razy rozmyślałam nad zmienieniem czegoś, ale ostatecznie zostało to co obmyśliłam na początku.
Nareszcie nadszedł ten dzień. Okropnie się stresowałam. A co jeśli mi się nie uda? Perła patrzyła na mnie w taki sposób, jakby chciała mi powiedzieć: "Nie martw się, wygramy". Niestety szanse na moje zwycięstwo były nikłe, no jakieś na pewno miałam. Nie byłam pewna jak wypadnę, chciałam tylko wierzyć że się nie zbłaźnię.
Nałożyłam na nią śnieżnobiałe siodło i uzdę. Włożyłam toczek, zapięłam go pod szyją. Cicho westchnęłam. Nagle z głośników wydobyło się moje imię.
- Prosimy Julię Wiśnię.- ciarki przeszły mnie po całym ciele, ale opanowałam się. Wsiadłam na konia i ruszyłyśmy ku wejściu na arenę.
Było tam okropnie dużo ludzi. Większość z nich błyskała aparatami, wiwatowali. Nie wiem czy na mój widok czy też nie. Robili to chyba z przyzwyczajenia. Nagle ucichli. Zrozumiałam że mam zacząć. Poklepałam Perłę po pysku.
- No, to teraz tak jak na ćwiczeniach.- powiedziałam do niej. Zarżała cicho.
Ruszyłyśmy powoli do przodu. Od tego zaczęłyśmy. Później zwolniłyśmy i wykonałyśmy płynny piruet. Uśmiechnęłam się, gdy pierwsza figura nam się udała. Trochę mi nawet ulżyło. Ktoś na trybunach zaklaskał. "Nie ma ich" pomyślałam, starając się nie zwracać uwagi na ludzi. Jak mówiła Magda.
Wyszłyśmy z piruetu i rozpoczęłyśmy ciąg, czyli ruch boczny. Klacz była skupiona, zupełnie jak ja. Jechała jednocześnie do przodu i w bok. Czułam że idzie dobrze. Po minucie przeszłyśmy w stęp i wyrównałyśmy chód. W tym momencie popędziłam konia, by zaczęła biec galopem. Tak właśnie wykonałyśmy woltę o średnicy ośmiu metrów. Ktoś na trybunach gwizdnął.
- To nic.- szepnęłam starając się uspokoić. Chciałam czuć że nikogo w około nie ma. Niestety to wcale nie było łatwe.
Zatrzymałyśmy się na niespełna sekundę i wykonałyśmy zwrot na zadzie. Perła wykonała go nie do końca płynnie. W połowie wierzgnęła, co wcale mi nie pomogło. Udało mi się jednak ją uspokoić. To z pewnością nie uszło uwadze ludzi.
Następnie kolejno wykonałyśmy piaff, kurbettę, pasaż i zaczęłyśmy powoli zmierzać ku końcowi. Ćwiczyłyśmy niedawno też kapriole, jednak wiedziałam że może mi się nie udać. Być może mogła nawet zaniżyć moje wyniki. Na poczekaniu wykonałyśmy jeszcze półwoltę. Perła zarżała cicho, jakby chciała mi powiedzieć że już czas. Zatrzymałam ją i wykonałyśmy pesadę. Przełknęłam ślinę.
- Teraz kapriola.- powiedziałam do niej cicho. Zadrżała, jakby wiedziała że będzie musiała się wyjątkowo postarać. Naprężyła wszystkie mięśnie, a ja mocno ścisnęłam uzdę. Ta chwila oczekiwania, wydawała się nie mieć końca, w ostateczności jednak Perłą wybiła się w powietrze. Kopnęła kopytami w powietrze, w odpowiedniej chwili! Uważałam, ze to już połowa sukcesu. Nie mogłam uwierzyć. Na ćwiczeniach udało nam się tylko raz! Dwie łzy szczęścia, stanęły mi w oczach.
Gdy stanęłyśmy na ziemi, popędziłam ją jeszcze do cwału, by na samym środku areny wykonać paradę. Zatrzymałyśmy wznosząc tumany kurzu. Odetchnęłam z ulgą widząc wiwatujący tłum. Chociaż tyle że nie popełniłam błędu. Nie muszę wygrać.
Po moim występie jeszcze kilka uczestników pokazało się na arenie. Myślałam sobie, że to nieistotne czy wygram, czy też nie. Niestety niepewność przed ogłoszeniem wyników była zbyt wielka. Siedziałyśmy z Anią na drewnianej ławce i ściskałyśmy kciuki.
- Żeby zwycięzcą byłą któraś z nas.- mówiłam sobie po cichu. Ania tylko kiwała głową słysząc moje słowa. Konie w boksach rżały, dosłownie tak jakby opowiadały sobie to co robiły na arenie. Uśmiechałam się słysząc je. Byłam szczęśliwa z tego że nie wypadłam wcale tak źle. W sumie nie potrzebowałam wygranej, ale... zawsze fajnie zobaczyć złoty medal czy też puchar na swojej półce. Westchnęłam cicho.
- Kiedy podadzą wyniki?- zapytała niespokojnie Ania. Wzruszyłam ramionami.
- Nie mam pojęcia.- przyznałam. Tak bardzo nie mogłam się doczekać. Nagle usłyszałyśmy:
- Jury właśnie zabrało się za dokładną ocenę. Już niedługo poznamy zwycięzcę.- nasze serca zbiły szybciej. To już niedługo!
Miejsce III - Wiktoria Milla:
Do zawodów tylko godzina. Wpadłam do pokoju jak huragan i zaczęłam
zakładać poszczególne warstwy ubrań. Spodnie, koszula, oficerki,
rękawiczki i płaszcz. Toczek wzięłam w rękę i pobiegłam do stajni.
Poprawiłam korki związywane białymi gumkami na grzywie mojego konia.
Jednak potem zdecydowałam się na ciasnego dobieranego. Bardzo ładnie
komponował z dobieranym na ogonie. Shadow był zadowolony z poświęconej
mu uwagi. Wyczesałam go dokładnie i nasmarowałam żelem chłodzącym
ponieważ było dzisiaj bardzo gorąco. Nałożyłam czaprak, który był
dopiero co wyprany. Na niego nałożyłam wypolerowane siodło i zapięłam
popręg, gdy było odpowiednio ułożone. Odbezpieczyłam strzemiona i
zaczęłam zakładać ogłowie. Lekkie i dopasowane wędzidło było idealne na
skoki, ale w ujeżdżaniu też poprawiało koncentracje. Poprawiłam i
dopięłam ostatnie niedociągnięcia. Popręg też podciągnęłam i byłam
gotowa. Chwila... Zapomniałam nauszników... Szybko je założyłam i
wyprowadziłam mojego pupila ze stajni. Poprawiłam strzemiona i wsiadłam
na grzbiet wierzchowca. Lekka rozgrzewka i postępowałam w stronę
czworoboku. Jurorzy już zajęli miejsca. Zauważyłam Kingę która mówiła
do swojego wierzchowca. Dalej zauważyłam Magdę więc podeszłam do niej.
- Cześć! Jak przygotowania?
- Super. - odpowiedziała lekko zdenerwowana.
Pierwszą wyczytali właśnie Magdę.
- Powodzenia! Nie dziękuj!
- Oke!
W końcu nas wywołano. Wjechaliśmy na ujeżdżalnie, tradycyjny skłon przed Jurorami i pierwsze popisy. Jedna ściana stępem w dokładnym zebraniu. Dwie kolejne ściany w kłucie na luźniejszych wodzach, nadal jednak Shadow był zebrany, dla lepszego efektu. Kłusował bez żadnych drygnięć. Całe cztery następne ściany pokonaliśmy zebranym galopem. Potem luźny galop i przechodzimy do figur. Piaff w miejscu a potem zwrot przez ujeżdżalnię. Przeplatanka na ukos i dalej mocno zebrany Piaff. Pasaż dookoła ujeżdżalni i wjazd na środek. Przy wjeździe Shadow przestraszył się fotografa który wrzeszczał i cykał zdjęcia. Szybko go uspokoiłam i dalej popisywaliśmy się przed publicznością. Najpierw Lewada pod kontem 35 stopni z przejściem na Pesade o mierze 45 stopni. Piruet i ukłon. O mało nie spadłam z siodła kiedy mój towarzysz odrazy przeszedł do skłonu po wymachu.
Powrót na ścianę ujeżdżalni i lotna zmiana nogi w galopie.Ciąg w galopie i kłusie, prawi kończymy. Dopiero teraz zauważyłam jak bardzo jestem zdenerwowana, jednak nie mogłam dać tego po sobie poznać.
Wolta i pół-wolta ze zmianą kierunku w stronę Jurorów. Nadal dokładnie zebrany Shadow, zatrzymał się a ja wykonałam tradycyjny ukłon. Wyjechaliśmy z ujeżdżalni i od razu podjechaliśmy do dziewczyn.
- Kiedy wyniki? - zapytałam
- Nie wiadomo, ale chyba po zakończeniu ostatniej osoby.
- Ahh.. No tak xD
Zdjęłam rękawiczki i poluzowałam popręg.
- Jak wam poszło?
- Świetnie! - zawołały donośnym chórkiem.
- Nawet jeśli nie wygramy to i tak jesteśmy najlepsze! - zawyrokowałam kończąc rozmowę.
Poszłam do stajni i rozsiodłałam konia. Umyłam starannie wędzidło i poszłam wyprać czaprak i nauszniki. Wróciłam po jakiejś godzinie żeby nakarmić mojego wierzchowca. On dostał paszę, a ja go w tym czasie kiedy jadł, starannie wyczesywałam. Rozplątałam warkocze i podprowadziłam Shadowa pod prysznic. Umyłam go starannie i znów wyczesałam. Lśnił po tym zabiegu i był zrelaksowany. Odstawiłam go do stajni i poszłam coś przekąsić.
- Cześć! Jak przygotowania?
- Super. - odpowiedziała lekko zdenerwowana.
Pierwszą wyczytali właśnie Magdę.
- Powodzenia! Nie dziękuj!
- Oke!
W końcu nas wywołano. Wjechaliśmy na ujeżdżalnie, tradycyjny skłon przed Jurorami i pierwsze popisy. Jedna ściana stępem w dokładnym zebraniu. Dwie kolejne ściany w kłucie na luźniejszych wodzach, nadal jednak Shadow był zebrany, dla lepszego efektu. Kłusował bez żadnych drygnięć. Całe cztery następne ściany pokonaliśmy zebranym galopem. Potem luźny galop i przechodzimy do figur. Piaff w miejscu a potem zwrot przez ujeżdżalnię. Przeplatanka na ukos i dalej mocno zebrany Piaff. Pasaż dookoła ujeżdżalni i wjazd na środek. Przy wjeździe Shadow przestraszył się fotografa który wrzeszczał i cykał zdjęcia. Szybko go uspokoiłam i dalej popisywaliśmy się przed publicznością. Najpierw Lewada pod kontem 35 stopni z przejściem na Pesade o mierze 45 stopni. Piruet i ukłon. O mało nie spadłam z siodła kiedy mój towarzysz odrazy przeszedł do skłonu po wymachu.
Powrót na ścianę ujeżdżalni i lotna zmiana nogi w galopie.Ciąg w galopie i kłusie, prawi kończymy. Dopiero teraz zauważyłam jak bardzo jestem zdenerwowana, jednak nie mogłam dać tego po sobie poznać.
Wolta i pół-wolta ze zmianą kierunku w stronę Jurorów. Nadal dokładnie zebrany Shadow, zatrzymał się a ja wykonałam tradycyjny ukłon. Wyjechaliśmy z ujeżdżalni i od razu podjechaliśmy do dziewczyn.
- Kiedy wyniki? - zapytałam
- Nie wiadomo, ale chyba po zakończeniu ostatniej osoby.
- Ahh.. No tak xD
Zdjęłam rękawiczki i poluzowałam popręg.
- Jak wam poszło?
- Świetnie! - zawołały donośnym chórkiem.
- Nawet jeśli nie wygramy to i tak jesteśmy najlepsze! - zawyrokowałam kończąc rozmowę.
Poszłam do stajni i rozsiodłałam konia. Umyłam starannie wędzidło i poszłam wyprać czaprak i nauszniki. Wróciłam po jakiejś godzinie żeby nakarmić mojego wierzchowca. On dostał paszę, a ja go w tym czasie kiedy jadł, starannie wyczesywałam. Rozplątałam warkocze i podprowadziłam Shadowa pod prysznic. Umyłam go starannie i znów wyczesałam. Lśnił po tym zabiegu i był zrelaksowany. Odstawiłam go do stajni i poszłam coś przekąsić.
Pozostali zawodnicy:
Anna Brzozowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz