Rano wszyscy uczniowie akademii wybrali się do stajni a następnie na lekcję jazdy konnej. Dziś Will był wyjątkowo niespokojny. Akurat jego boks był otwarty, gdy do stajni weszła Julka. Mój koń wybiegł ze stajni i uciekł. Ja pobiegłam za nim ale nie nadążyłam... Magda zaproponowała, żeby cała akademia mi pomogła. I fajnie, bo znaleźliśmy konia! Po znalezieniu podziękowałam wszystkim i weszłam do boksu mojego ulubieńca.
- I co Will? Jak było na "wolnej przejażdżce"?
Koń parsknął i dziwnie na mnie popatrzył.
- Will! Zapomniałam!
Pobiegłam po telefon i zadzwoniłam do mamy, mówiąc:
- Mamo! Wszystkiego dobrego, szczęścia, zdrowia i czego sobie jeszcze wymarzysz!
- Skarbie, dziękuję!
Porozmawiałam chwilkę i zaczęłam podążać na lekcję ujeżdżania, co prawda to nie jest dziedzina Willa lecz nie było źle. Po lekcji poszłam do pokoju. Na łóżko siedziała Ania (nie Kasztanek ta druga):
-I jak, Will już się uspokoił?
-Tak -odpowiedziałam radośnie.
I zaliczyłam kolejną rozmowę. Nadszedł wieczór, wszyscy zjedliśmy kolację i zaczęliśmy wspólną, długą rozmowę aż do rana!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz