sobota, 12 października 2013

Od Natalii

Był zimny, jesienny wieczór. Siedziałam przy oknie z Czarnym (moim kotem) i spoglądałam na spadające z drzew liście. Kolory czerwieni i barwnej pomarańczy sprawiły, że przypomniałam sobie moją mamę:
piękną rudowłosą kobietę o pełnych dobroci zielonych oczach.
Nie pamiętam jej dokładnie -zmarła gdy miałam zaledwie pięć lat. Został mu wtedy tylko tata- średniego wzrostu mężczyznę o ciemnych blond włosach i niebieskich oczach. Pamiętam, że gdy byłam małą dziewczynką (teraz jestem dużą dziewczynką xD) tata często przytulał mnie, a ja zawadzałam czołem o jego szorstkie wąsy. Bardzo go kocham, ach tak.... po śmierci mamy przeprowadziła się do nas babcia Lusia (babcia Lucyna, ale rodzina mówi na nią Lusia). Jest to z klei siwo-włosa kobieta o piwnych, intrygujących oczach. Dobra i zaradna... Uwielbiałam gdy piekła mi swoje pyszne cynamonowo-jabłkowe ciasteczka i pierniki. Szczególnie uwielbiałam pomagać jej w kuchni, najbardziej gdy przygotowywałyśmy wigilię. Pamiętam też, że pod choinkę tato dał mi wieelkiego miśka i stare ale piękne pierścionki mamy, ale wtedy miałam już 12 lat.
Wspominałam tak i wspominałam aż do 5:00, położyłam się na chwilkę i wstałam do stajni, nie czułam zmęczenia. Osiodłałam Nelly, pogłaskałam ją czulę po grzbiecie i wsiadłam na nią. Na tej lekcji ujeżdżania mieliśmy trenować figury na czworoboku. Muszę się pochwalić, że poszło mi i mojej ulubienicy bardzo dobrze. Ze schodów do akademii wszystko obserwował mój kot- Czarny. Po lekcjach udałam się na przejażdżkę, po długiej drodze zobaczyłam imponujące estetyką jezioro:


Powiedziałam o wszystkim Magdzie, a ona odpowiedziała:
<Magda >?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz