Ta, i teraz łazimy po terenie Akademii z jakąś nową i nawołujemy jak idiotki, bo jej ,,konia" nie ma. Phah, wielkie mi co. Niekiedy konie wychodzą z boksów, a już szczególnie kiedy nikt się nimi nie zajmuje.Jakby w ogóle zależałoby jej na koniu, to zaczęłaby go szukać sama. Ale nie, musiała iść akurat do nas i drzeć się jak dziecko! Mogła też iść do Pani Beaty, ale nie woli przeszkadzać nam!
Gdybym mogła się uwolnić od towarzystwa, ta cała Sandra byłaby już w szpitalu. Normalnie księżniczka jakaś! Szłam tak obwiniając Sandrę. Spojrzałam na przyjaciółki - one umiały zachować zimną krew. Szłyśmy w milczeniu.
- To może się rozdzielmy. - powiedziała w końcu Magda.
- Ja pójdę na pastwisko. - odpowiedziała Julka.
- Parkur. - odburknęła Sandra.
- Poszukam poza terenem Akademii. - odezwałam się.
- Jest jeszcze czworobok. - przypomniała o swojej obecności Wika. - Ja tam pójdę.
- To mi pozostaje teren do crossu. - rzekła Magda.
Rozdzieliłyśmy się. Ale mam szczęście. Specjalnie wybrałam sobie teren poza Akademią, bo tam będą najbardziej rozległe tereny. Pobędę chwilę w samotności. Bez Sandry - księżniczki.
Udałam się najpierw w moje tajemniczo-ulubione miejsce. Przysiadłam pod drzewem i
rozejrzałam się po okolicy. Nagle przebiegła mi przed nosem biała plamka. Poderwałam się i pobiegłam. Punkcik okazał się koniem. A dokładnie siwą klaczą. Biegłam za nim. On (znaczy ona) mnie ignorowała. Kierowała się.... do Akademii! Gdy była już blisko, zaczęłam wołać.
- DZIEWCZYNY, ZNALAZŁ SIĘ!
[Sandra, lokatorki? :>]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz