niedziela, 5 stycznia 2014

Od Artura - C.D Moni



Kiedy wróciliśmy do akademii odprowadziłem Monię do jej pokoju, nie zapominając o pożegnaniu. Kiedy odchodziłem od drzwi słyszałem jak dziewczyny się na nią rzucają z pytaniami. Następnego dnia umówiliśmy się na wspólny teren. Wybrałem miejsce, które odkryłem już jakiś czas temu.
- Dokąd się wybieramy? - spytała Monia kiedy szliśmy razem do stajni
- To niespodzianka, czuję że ci się spodoba
Osiodłaliśmy konie i wyjechaliśmy ze stajni. Przy siodle Wiary wisiała torba z jedzeniem i kocem. Minęliśmy tor przeszkód do crossu, las i łąkę. Po dwudziestu minutach jazdy naszym oczom ukazał się ogromny teren porośnięty zbożem. Jednak jechaliśmy dalej, na skraj pola. Było tam kilka drzew, a za nimi strumień i droga przygotowana do jazdy konnej. Kłusowaliśmy wzdłuż strumienia. Na końcu drogi ukazał się nam ogromny wodospad i małe przygotowane wcześniej przeze mnie miejsce. Stał tam tylko stolik piknikowy. Rozsiodłaliśmy konie i przywiązaliśmy do słupka. Zanim podeszliśmy do stołu skoczyłem na kamienie na rzece i poprosiłem Monię aby zrobiła to samo. Chwyciłem ją za rękę i skoczyłem za wodospad. W środku była mała jaskinia. Wszędzie były lampki, a na środku leżała moja gitara oraz mały prezencik. Podeszliśmy tam i pozwoliłem Moni otworzyć prezent. W środku była mała bransoletka, którą kupiłem wcześniej.
<Monia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz