wtorek, 7 stycznia 2014

Od Magdy - C.D Arthura

- Tego już a wiele! - powiedział moja mama - Nie mamy innego wyjścia, dzwonimy na policję!
Po wypowiedzeniu tych słów moja mama odwróciła się w stronę paszarni i krzaków. Usłyszeliśmy jakiś szmer. Po chwili z krzaków wybiegł jakis facet, i kierował się w strone wyjścia z terenu Akademii.
- SZYBKO! ZA NIM! - wrzasnęliśmy wszyscy razem
Ania i ja pobiegłyśmy za facetem, mama też biegła, ale wybierała numer policji, a Artur w ułamku sekundy otworzył boks Wiary, wskoczył na nią i wyprzedził nas. W tle słyszałam słowa mamy, stukot kopyt i głośne parskanie. Czułam się jak w serialu kryminalnym. Nagle zobaczyłam, że z kieszeni tego faceta wyleciał.. pistolet! Bez zastanowienia złapałam go do ręki. Wycelowałam w gościa i... przycisnęłam. Huk był ogromny, Pistolet zatrząsł mi się w dłoni, że prawie co go nie upuściłam. Facet upadł. Po chwili zdałam sobie sprawę, że zabiłam człowieka.
Zakręciło mi się w głowie, zasłabłam. Złapałam się za czoło i upadłam na ziemię.
<Ania, Artur?> To był pistolet na gaz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz