Wracałem z treningu ujeżdżania z Wiarą.
Oporządziłem klacz i udałem się po gitarę. Poszedłem w stronę padoku.
Było tam kilka solidnych drzew, które stanowiły moje prywatne
"terytorium". Wdrapałem się na Wiarę, którą w między czasie wypuściłem, i
podciągnąłem się na gałęzi drzewa. Po chwili siedziałem z gitarą w
ręku, oparty o pień drzewa, grając przepiękną balladę. Po chwili zjawiła
się Monika ze swoją klaczą Kometą, aby odprowadzić ją na pastwisko.
Spojrzała na mnie zdziwiona i podeszła do drzewa. Nawet jej nie
zauważyłem, zawsze gdy grałem na gitarze wczuwałem się, zapominając o
całym świecie. Kiedy skończyłem rozejrzałem się i ujrzałem Monię.
- Hej, wystraszyłaś mnie - uśmiechnąłem się do niej przeczesując nonszalancko włosy <Monia xD?> |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz