Obudziłam się. Pierwszą rzeczą którą zauważyłam był budzik. Stał sobie jakby nigdy nic i przy tym wskazywał godzinę 6: 55. Spojrzałam w okno, a tam śnieg.
Podniosłam się i usiadłam na łóżku. Następnie wstałam z niego i przybliżyłam się do okna. Biały puch powoli opadał, a przed tym lekko wirował. Zachwycił mnie ten widok, i to jeszcze bardziej gdy byłam dzieckiem. Ale wtedy i tak śnieg był dla mnie radością,bo często niósł ze sobą święta, a z nimi - choinkę, kolędy i prezenty. Uśmiechnęłam się.
Dziewczyny spały tak słodko, że aż miło. Postaniwiłam ich nie budzić, jednak coś się we mnie odezwało. Było silniejsze ode mnie. Była to chęć do zrobienia kawału. Podeszłam do budzika i przekręciłam go o godzinę do przodu. Zaczęłam się szybko pakować i specjalnie upuściłam książkę, a ta spadła z hukiem. Wiedziałam, że za mną podniosą się 3 nosy. Usłyszę 3 mruknięcia.
- Jeszcze pięć minut! - usłyszałam zgodne mruknięcie.
- Za pięć minut to lekcje będą. - odpowiedziałam spokojnie.
I na te słowa wszystkie 3 współlokatorki zerwały się z łóżek i zaczęły się myć, ubierać czesać i pakować. Biegały wte i wewte, a w pokoju zaczynało się robić tłoczno.
- Miło, że dałyście się nabrać, ale skoro już jesteście gotowe, to możemy iść do stajni. - powiedziałam jak skończyły się krzątać.
<Magda, Wika , Jula, ktoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz