piątek, 10 stycznia 2014

Od Arthura - C.D Magdy

Usłyszałem wycie syreny. Karetka przyjechała.
- Kto dzwonił po karetkę? - spytałem
Nie doczekałem się na odpowiedź, Madzia zemdlała. Mężczyźni wpakowali ją na nosze, do szpitala pojechała z nią pani Wilkowska i Ania. Ja zostałem, aby schować klacz, która stała obok mnie odrobinę spocona. Chwyciłem jej grzywę i skoczyłem na jej grzbiet. Pokłusowałem do stajni. Umyłem klacz, wysuszyłem w solarium (sprzęt do suszenia koni, zwykle psiadają go stajnie o wyższym standardzie) i osiodłałem. Wbiegliśmy na tor wyścigowy. Mimo, iż klacz była koniem zimnokrwistym ścigała się lepiej niż niejeden arab. Ustawiłem ją w bramce i włączyłem stoper na szyi. Pogoniłem Wiarę do cwału. Wiedziałem, że na smutek najlepszy jest cwał. Po dwóch okrążeniach pozwoliłem klaczy odpocząć. Zauważyłem, że przy bramce ktoś stoi, była to Ally. Opierała się o bramkę. Delikatnie ścisnąłem łydkami boki klaczy. Podeszła ze zwieszoną głową, dysząc.
- Hi, Arthur
- Hej, Ally
- Twój koń jest naprawdę szybki, jak arab.
- Dziękuję, zawsze uwielbiała wyścigi, co tutaj porabiasz?
- Usłyszałam jak ktoś jeździ i postanowiłam zobaczyć kto - Ally się usmiechnęła
Klacz prychnęła i postawiła dumnie głowę. Wiedziała, że ma widownię i chciała się popisać. Zaprowadziłem ją na bramkę i pozwoliłem pocwałować. Pedziła szybciej niż przedtem. Zatrzymała się z poślizgiem przy Ally.
- Przepraszam, zawsze uwielbiała się popisywać - uśmiechnąłem się i poklepałem Wiarę po szyi.
<Ally?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz