Byłam już w drodze do Akademii, a drogę przebiegł mi Arthur.
- Co się stało?! - zapytałam.
- Chodź....do stajni! - powiedział zdyszany.
Pobiegłam za nim. W stajni unosiła się dziwna woń.
- Ktoś otruł jedzenie koniom! - był zestresowany.
Podeszłam do miejsca, gdzie magazynowano jedzenie. W oczy rzucił mi się otwarty wór z owsem.
Wzięłam garść i powąchałam ziarenka. Zapach był mi znajomy
- Osz ty, to środki usypiające! - krzyknęłam, bo wiedziałam już w czym rzecz. - I to w śmiertelnej dawce! Konie mogłyby dostać śpiączki z której nie byłyby w stanie się obudzić!
- Cholera.- cicho przeklnął, ale wszystko słyszałam. - Pani Beata potrzebna!
-Pójdę po nią. Czekaj tu i pilnuj, by nikt nie dawał tego ziarna koniom! - krzyknęłam i ulotniłam się.
Miałam też wziąć Magdę. Wiedziałam , kto był sprawcą.
[Magda?Arthur?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz