wtorek, 11 lutego 2014

Od Arthura "Małe zakupy?" Część 3. (Ostatnia)


- Ja też - powiedziała Ania wskazując ręką na wychudzoną siwą klacz wprowadzaną do przyczepy.
Ania spojrzała ponad moje ramię na łaciatego ogiera.
- Masz zamiar na niego wsiąść?
- Zamiar mam...
Dosiadłem Wiary. Ania zrobiła to samo ze swoim wierzchowcem. Spokojnie wróciliśmy do stajni. Zdążyliśmy rozsiodłać konie, kiedy usłyszeliśmy warkot silnika na podjeździe do Akademii. To były nasze konie. Z jednej przyczepy została wyprowadzona siwa klacz Ani. Właściciel konia poszedł z Anią do stajni dopełnić transakcji, kiedy ja czekałem na przyczepę z łaciatym ogierem, myśląc nad imieniem dla niego. W końcu przyczepa podjechała. Słyszałem nerwowe parskanie konia. Właściciel wierzchowca wyprowadził go. Poszło to dość opornie. Chciałem pomóc, ale mężczyzna nie pozwolił mi się do niego zbliżyć. Koń stał przedemną ostrożnie rozglądając się po okolicy. Rozmawiałem jeszcze przez chwilę z mężczyzną, zapłaciłem mu i zostałem sam z karo-srokatym, nerwowym ogierem w boksie. Spojrzałem na niego zza krat boksu. Skubiąc spokojnie siano wyglądał na zwykłego konia. Kiedy spróbowałem zbliżyć rękę ten gwałtownie spojrzał na mnie i podniósł się na tylnych nogach. Wierzgnął tylnymi kopytami i skulił uszy. Mimo, iż mi ani jemu się nic nie stało bałem się o jego zdrowie.
- Do zobaczenia rano - powiedziałem i zgasiłem światło w stajni.
Leżąc w łóżku myślałem nad imieniem dla niego, ale nadal nic nie wymyśliłem. Następnego dnia po treningu Wiary przyszła kolej na srokatego ogiera. Wszedłem do jego boksu. Koń stał w rogu i patrzał na mnie niespokojnie. Usiadłem na beli siana przy wejściu i obserwowałem go. Spojrzałem na jego nogi. Były idealnie umięśnione tak samo jak zad i cały tors. Wyciągnąłem rękę. Koń parsknął ostrzegawczo. Cofnąłem rękę. Znowu poczekałem chwilę i powtórzyłem procedurę. Za siódmym razem udało się. Podczepiłem konia do uwiązu i wyprowadziłem z boksu. Do stajni ktoś wszedł. Koń parsknął i zaczął machać głową.
- Ciszej! - powiedziałem głośniej niż zamierzałem, kroki ucichły
Uspokoiłem konia i ruszyłem do innego przejścia. Zaprowadziłem ogiera na okulnik. Odpiąłem uwiąz i pozwoliłem się wybiegać. Kiedy się uspokoił przywiązałem lonżę. Pogoniłem go uwiązem do kłusa. Podnosił wysoko nogi. Po chwili koń ruszył galopem na moje polecenie. Zatrzymałem go. Powolnymi krokami się do niego zbliżyłem. Przy każdym najmniejszym parsknięciu zatrzymywałem się. Kiedy w końcu dotarłem do jego pysku wyciągnąłem z kieszeni kawałek marchewki i podałem mu. Usłyszałem drobne poruszenie przy ogrodzeniu. koń postawił uszy, ale dalej przeżuwał marchewkę. Spojrzałem w tą stronę to była Iza.
- Widzę, że masz nowego konia - powiedziała
- Tak
- Jak się nazywa?
- Jeszcze nie ma imienia, myślałem nad Hurricane, co myślisz?
- Ładnie, a czemu takie?
- Właściciel ostrzegał, że będzie nerwowy, ale dał mi się pogłaskać już pierwszego dnia
- Nie wygląda na zdenerwowanego, ani nawet zaniepokojonego
- Dobrze że go rano nie widziałaś
Odczepiłem lonżę i pozwoliłem Hurricane'owi swobodnie galopować po wybiegu. Co chwila zmieniał tempo, kierunek i nastawienie. Raz był spokojny, a za chwilę wierzgał. Zeszliśmy z wybiegu. Koń pozwolił swobodnie się prowadzić i nie stawiał oporu kiedy go czyściłem. Wiedziałem, że czeka nas mnóstwo pracy, ale koń wydawał się na tyle posłuszny, że nie sądziłem, że to może być trudne.


Koniec.



sobota, 8 lutego 2014

Od Arthura "Małe zakupy?" Część 2.

Po drodze na targ spotkałem Anię.
- Gdzie tak pędzisz? - spytała kiedy przeciąłem jej drogę galopem
Gwałtownie wstrzymałem konia i zawróciłem kłusem
- Jadę na targ koni na rzeź, muszę uratować co najmniej jednego, jedziesz ze mną?
- Jadę - powiedziała Ania, choć nie byłem przekonany czy rozumie to w ten sam sposób co ja.
Dojechaliśmy szybkim kłusem na miejsce i zsiedliśmy z koni. Za ogrodzeniami widziałem konie, młode i stare, wychudzone i umięśnione. W jednej zagrodzie był źrebak. Chodziłem bez celu szukając dla siebie konia. Rozdzieliliśmy się z Anią. Często podchodzili do mnie kupcy pytając czy zechcę oddać wiarę na rzeź. Mijałem takich ludzi, albo zostawiałem im parę niemiłych słów do przemyślenia. W końcu za ogrodzeniem zobaczyłem około pięcioletniego łaciatego ogiera. Był dość młody i niewychudzony. Jednak w jego oczach widziałem, że wie jaki los go czeka. Patrzał na mnie spode łba, a kiedy wyciągnąłem w jego stronę rękę koń głośno parsknął i cofnął głowę. Odszedłem kawałek dalej patrząc na inne konie. Jednak żaden nie wyglądał na tak smutnego i opuszczonego jak ten. Zawróciłem do boksu srokatego ogiera. Tak jak poprzednio wyciągnąłem do niego rękę, jednak ten stanął dęba. Podszedł do mnie jego właściciel.
- Straszna bestia, uparty jak diabli i wredny.
- Wygląda na naprawdę dobrego konia do jazdy
- Nie da się nikomu dosiąść, najlepsi próbowali, nie chciałem go sprzedawać, ale robił się niebezpieczny
- Kupię go
- Co?! - spytał z niedowierzaniem
- Kupię go
- Przecież ten koń zabije każdego kto się do niego zbliży
- Ile on kosztuje? - nie ustępowałem
- Nie zamierzasz odpuścić? 2600 zł
- Czy pan dowiezie go do stajni w przyczepie?
Mężczyzna kiwnął głową i odszedł. Zacząłem rozglądać się za Anią. W końcu wypatrzyłem ją w tłumie.
- I jak znalazłeś coś? - spytała
- Tak, łaciatego ogiera, podobno strasznie uparty
- I co?
- Kupiłem go

CDN.

Od Arthura "Małe zakupy?" Część 1.


Jak codzień osiodłałem Wiarę i wyprowadziłem na tor wyścigowy. Pokonaliśmy jedno okrążenie stępa. Popędziłem klacz do toltu. Wyścigowego toltu. W pewnym momencie Wiara zaczęła galopować, jednak nie pozwoliłem na to. Po dwóch okrążeniach toltem ustawiłem klacz w bramce i dałem jej sygnał. Zaczęła cwałować z niebywałą prędkością. Po okrążeniu pozwoliłem jej przejść jedną długą prostą stępem, po czym znowu ustawiłem ją w bramce. Pokonała okrążenie o wiele szybciej niż poprzednio. Zsiadłem z jej grzbietu i odprowadziłem do bramki. Postanowiłem wybrać się na mały zimowy teren. Jechaliśmy spokojnie podziwiając widoki. Na jednym z słupów zauważyłem zdjęcie ochraniaczy. Pomyślałem, że zapiszę numer. Spojrzałem odrobinę wyżej. Na ulotce były podane informacje o targu koni na rzeź!
- To potworne - pomyślałem
Targ miał się odbyć dzisiaj. Właściwie odbywał się w tej chwili. Nie mogłem tego znieść. Dosiadłem klaczy i ruszyłem w stronę wskazanym przez ulotkę.



                

wtorek, 4 lutego 2014

Male info

Uwaga, do 1 marca mnie NIE MA. Nie wysyłajcie mi opo. Ewentualnie do moderatorów.
Magda

Od Izy C.D Artura

- Zostaw ją! - powiedziałam stanowczo. Artur puścił wodze, a Ally cały czas poganiając Callie uciekła.
- Jak będzie chciała, to nam powie.
Pojechaliśmy do stajni. Rozsiodłaliśmy konie i wypuściliśmy je na padok. Wróciłam do pokoju. Martwiłam się o Ally, jednak stres zwiększył się około 20:00, było już ciemno, a mojej koleżanki nadal nie ma. Postanowiłam jej poszukać. Zeszłam na dół, rozczyściłam Pampka i wsiadłam na niego. Przycisnęłam łydki do jego boków i ruszył kłusem. Z pół kilometra od stajni zobaczyłam jakiś kawałek skóry, który okazał się zerwanym popręgiem po dokładniejszym obejrzeniu go. Kilka metrów dalej zobaczyłam kałużę krwi... taką małą, jednak wzbudziła u mnie niepokój. Czułam się jakby ktoś mnie obserwował. Ponagliłam Pampera do galopu. Było bardzo ciemno. Prawie nic nie widziałam. Na dodatego pojawiła się lekka mgła. Nagle ktoś zaczął krzyczeć. Ciarki przeszły mi po plecach, a z oka poleciała łza. Pampero stanął dęba. Wystraszony zupełnie jak ja zaczął cwałować. W tym momencie dałam mu się ponieść. Ze skulonymi uszami przyspieszał coraz bardziej. Jeszcze nigdy tak nie pędziliśmy. Czułam się jednak bezpieczniej. Wtulona w ogiera nie myślałam o niczym. Nagle ogier zaczął zwalniać. Postawił uszy, a ja wyprostowałam się. Ogier zatrzymał się i zaczął patrzyć w jedno miejsce. W krzakach, a dokładniej - za krzakami zaczęło się coś ruszać. Trochę się bałam. Dojrzałam jednak, że to ,,coś'' jest za duże jak na jakieś drapieżne zwierzę, lub po prostu człowieka. Zza roślin wyszła Callie. Krwawiła. Z jej chrap leciała piana z krwią. Pampero do niej podszedł.
- Callie, kochaniutka. Zaraz się tobą zaopiekujemy.
Wyciągnęłam telefon. Była 24:30. Wiedziałam, że to późna godzina, jednak potrzebna mi była pomoc. Zadzwoniłam do Artura i opowiedziałam mu o wszystkim. Artur był na miejscu za 15 minut. Wziął Callie. Zaproponował mi pomoc w szukaniu Ally, jednak ja powiedziałam mu, że sobie poradzę i żeby on zajął się Callie. Zaraz za lasem leżała Ally. Krew leciała jej z brzucha i z nosa.
- Pomocy! - wołała
- Boże Ally! - powiedziałam i pomogłam jej wstać. Podałam jej chusteczkę, by zatamowała krew z nosa i pomogłam jej wsiąść na Pampera. Złapała się mnie, a ja ponagliłam Pampera do cwału. 30 minut i byłyśmy w stajni. Czekał tam na nas Artur z Magdą.

<Magda?>

sobota, 18 stycznia 2014

Od Arthura - C.D Ally





Dosiadłem Wiary. Klacz zadębowała. Z łatwością dogoniła Callie. Złapałem za kantar i pochyliłem się do tyłu ciągnąc za wodze. Callie i Wiara na siebie wpadły. Obie klacze wznieciły ogromne ilości piachu, ale w końcu się zatrzymały.
- Ally! Możesz powiedzieć? - powiedziałem dławiąc się piachem, który po części już opadł
Dziewczyna wbiła pięty w boki klaczy, która przeraźliwie zarżała, ale trzymałem mocno. Miałem doświadczenie w westernie.
- Allie - spojrzałem jej w oczy - powiedz
W tej chwili przyszła Iza.

Iza?

piątek, 17 stycznia 2014

Od Ally - C.D Arthura

- Ale, na prawdę, nic mi nie jest. - powiedziałam
- Coś czuję, że kłamiesz. - powiedział Arthur
- Nie...
- Ally, proszę. - podszedł do mnie bliżej - Nie dam za wygraną.
Odsunęłam się i przyspieszyłam kroku, Callie na chwilę zakłusowała.
- Ally..? - podbiegła Iza
- Nic mi nie jest! Nic nie rozumiecie!
Wskoczyłam na Callie. Dźgnęłam ja piętą. Klacz zarżała z przestraszenia. Nie chciałam tego zrobić, ale byłam wkurzona. Po chwili klacz zagalopowała.
 - Ally! - zawołała Iza
- Ally! Wracaj! - dorzucił się Artur - Jak nie zawrócisz, to...
<Artur, Iza?>

Od Arthura - C.D Izy

Wziąłem klacz za wodze. Pogadałem z nią trochę. Wiedziałem, że rozumie.
- Następnym razem ścigajmy się na torze - powiedziałem z uśmiechem masując się po obolałym ramieniu
- Masz rację, ale czekolada jest moja - powiedziała Iza
- Ok, myślałem, że zapomnisz
Ally szła obok nas jakby smutna. Postanowiłem trochę ją rozweselić.
- Ally, Callie dobrze pobiegła, biegała już kiedyś?
- C-co? Ah, tak, biegała, ale nie w wyścigach.
- Coś cię trapi?
- Nie, tylko...
- Ally, powiedz ulży ci - uśmiechnąłem się do niej

Ally?

środa, 15 stycznia 2014

Od Izy CD Artura

- Może małe wyścigi? - zapytałam patrząc to na Ally, to na Artura.
- Pewnie! - powiedzieli chórem
- Ale... niech Wiara trochę odpocznie - dodałam po chwili
- To może pod wieczór, o 18:00? - powiedziała Ally
- To pod stajnią równo o 18:00 - potwierdził Artur
- Do zobaczenia. - powiedziałam i machnęłam ręką na pożegnanie. Poszłam do Pampka. Przytuliłam się, a on zaczął grzebać mi w kieszeni. Wyciągnęłam marchewkę i dałam mu ją.
- Pampero, dziś będziemy się ścigać. Musisz dać z siebie wszystko... - powiedziałam, a na to kuc zarżał, jakby mnie zrozumiał. Spędziłam cały czas przy Pamperze. On leżał w boksie, a ja przytulona do niego. Taki cieplutki był, że nie chciało mi się wstać.

 ***

Usłyszałam kroki. Podniosłam się i wyjrzałam z boksu. Szedł Artur.
- Hej Iza!
- Hej Artur
- Co ty tam robisz?
- Leżałam z Pampkiem...
Otworzyłam drzwi do boksu. Pobiegłam po kantar sznurkowy, uwiąz i szczotki. Położyłam wszystko przy boksie Pampka. Zapięłam go na uwiąz i przywiązałam. Wzięłam zgrzebło i miękką szczotkę. Zaczęłam go czyścić. Później kopytka. Kiedy skończyłam przyszła Ally.
- No... trochę się spóźniłaś - powiedział Artur zakładając swojej klaczy siodło
- Aaaa tam, to taki szczególik - uśmiechnęłam się
Ally bez słowa podeszła, jakby obrażona.
- Ally, co ci jest?
- Nieeee, nic.
- No coś ci musi być
- Nieee nic - uśmiechnęła się
- Okeeey. Pomóc ci w czyszczeniu Callie?
- Dobrze. Będzie szybciej.
Wyczyściłam Callie kopyta i rozczesałam grzywę, a Allie w tym czasie wyczyściła ją. Po 5 minutach klacz była już osiodłana. Podbiegłam do Pampera i dałam mu kostkę cukru. Wszyscy wsiedliśmy na swoje konie ( Ally była na oklep z ogłowiem, Artur w siodle z kantarem sznurkowym, a ja na oklep z kantarem sznurkowym ). Pojechaliśmy na łąkę. Wyznaczyliśmy start i metę. Później rozgrzaliśmy się. W końcu nadszedł czas. Ustawiliśmy się na lini środkowej i Artur już szykował się do powiedzenia ,,START!'', a ja szybko mu przerwałam.
- Artur stój!
- Co?
- Jaka jest nagroda dla wygranego?
- Czekolada od jednej osoby, czyli dwie czekolady dla wygranego - uśmiechnęła się Ally
- Gotowe?
- Tak!
- Do biegu... START! - krzyknął i wszyscy ruszyliśmy galopem. Na początku Pampek był z tyłu. Prowadziła Callie. Ścisnęłam jego boki i zaczął cwałować. Wyprzedziłam powoli Wiarę. Próbowała mnie podgonić, ale na próżno. Została z tyłu. Później zaczęłam wyprzedzać Callie. Gnała jak.. jak mustang, ale Pampero przyspieszył... dał z siebie wszystko i w ostatniej sekundzie oddaliłam się od niej o fule.

- Wygrał Pampero! - krzyknął Artur. Wiara wystraszyła się krzyku i zaczęła cwałować w zupełnie inną stronę, a Artur nie umiał nad nią panować. Wiara chciała przeskoczyć przez ogrodzenie, które miało ponad 1,50. Artur spadł, bo Wiara w ostatnim momencie się zatrzymała i cwałowała w drugą stronę.
- Ally! Zajmij się nim, a ja złapię Wiarę!
Ally zeskoczyła z Callie i pomogła wstać Arturowi. Przyspieszyłam jeszcze bardziej i wychylałam się próbując złapać Wiarę za wodze. W końcu mi się udało, ale spadłam ciągnąc dwa konie za pyski. Podniosłam się, gdy się uspokoiły i podałam wodze Wiary Arturowi.
- Dzięki - szepnął mi do ucha
- Nie ma za co - uśmiechnęłam się

<Artur?>

wtorek, 14 stycznia 2014

Od Arthura, CD Ally


- To na razie - uśmiechnąłem się, poprawiłem kosmyk na jej twarzy i ruszyłem w stronę paszarni. Musiałem nakarmić Wiarę. Postanowiłem zrobić z nią poranny trening. Wiara nie lubiła skoków, ale na koniec szykowałem ujeżdżenie i jedną rundkę na torze. Osiodłałem klacz i wyprowadziłem w stronę krytej ujeżdżalni. Stało tam kilka przeszkód, ale sala była wolna od innych koni i ludzi. Ustawiłem przeszkodę, miała około metra. Piękny najazd, chwila strachu, ale jednak skok. Wiara pokonała parę razy przeszkodę. Próbowałem ją namówić do kolejnego skoku, jednak zaczęła się buntować. Trochę powierzgała. Z każdym jej podskokiem zaczynałem się śmiać. Uwielbiałem dreszczyk adrenaliny. W końcu przekonałem ją i wyprowadziłem na zewnątrz. Klacz na widok czworoboku zaczęła radośnie parskać. Wypróbowaliśmy kilka podstawowych kroków, takich jak ustępowanie od łydki, chody zebrane i wyciągnięte oraz chody boczne. Później spróbowaliśmy czegoś trudniejszego. Kontra galop, lotna zmiana nogi i piaff. Na koniec trenigu weszliśmy na tor. Wykonaliśmy jedno pełne okrążenie. Widziałem, że była zmęczona, ale szczęśliwa. Usłyszałem oklaski. Przy ogrodzeniu stało kilka osób. Podjechałem bliżej. Ktoś miał włączony stoper. Kiedy podjechałem brawa zamilkły. Klacz zaczęła kłusować wysoko podnosząc kopyta. Znowu te jej popisy. Wywołało to kolejną falę braw. Kiedy podjechałem, że stały tam dziewczyny z naszej Akademii.
- Łał, nie wiedziałam, że jest taka szybka - powiedziała Iza wyciągając rekę do pyska Wiary
- No, zobacz jaki czas - odezwała się Magda
Spojrzałem na wyświetlacz. Widniały na nim cyfry 45.04. Jak na zimnokrwistego konia było to dość szybko. Poklepałem klacz po szyi. Klacz zarżała i spojrzała na bramkę. Chciała pobiec jeszcze raz. Pozwolliłem jej. Dziewczyny włączyły czas. Pochyliłem się nad grzbietem Wiary. Jej grzywa zasłaniała mi większośc widoku. Resztę utrudniał wiatr. Podjechałem do Magdy, Izy i innuch dziewczyn.
- I jak teraz czas?
- 39,8 sekund!
- Zawsze lubiła się popisywać
Klacz parsknęła, co wywołało salwę śmiechu

Magda? Iza? Ktoś kto chce tam być?



poniedziałek, 13 stycznia 2014

Od Izy CD Ally

Otworzyłam oczy lekko je mrużąc. Przede mną stała Ally próbująca złapać Callie. Z trudem podniosłam się.
- Coś ci zrobiła? - zapytała
- Kopnęła mnie w głowę - powiedziałam pokazując miejsce uderzenia
- Masz całą rozbitą głowę.
- No nie dziwię się.
- Usiądź, a ja ją złapię.
- Nie dasz rady - powiedziałam widząc, jak Ally się z nią szarpie - Usiądź spokojnie. Ja ją złapię.
Ally usiadła uważnie śledząc mój każdy ruch. Callie cała się trzęsła, a pot spływał jej z szyi. Wyciągnęłam z kieszeni kawałek jabłka, który zostawiłam dla Pampera. Klacz wyciągnęła łeb w stronę przysmaku, ale ja odsunęłam rękę. Klacz gwałtownie uniosła łeb w górę i stanęła dęba.
- Prrrrr... - szepnęłam próbując uspokoić klacz. Po kilku minutach Callie położyła mi łeb na dłoni. W momencie, gdy chciałam złapać za uwiąz jakiś idiota z krzykiem przybiegł po Ally.
- Ally! Ally! Ally! Dziś galopowałem na oklep! - krzyczał chłopak. Callie wystraszona stanęła dęba, a ja upadłam na ziemię, by drugi raz nie dostać z kopyta.
- Spadaj! Nie widzisz, że przestraszyłeś Callie? - syknęła Ally, a chłopak oddalił się powoli, jak najciszej. Po piętnastu minutach złapałam za uwiąz i dałam jabłko klaczy. Podałam linę Ally.
- Dzięki Iza - uśmiechnęła się
- Nie ma za co - również się uśmiechnęłam


<Ally?>

Od Ally - C.D Izy

Przebrałam się w suche ciuchy i zeszłam na dół. Wyszłam przez duże drzwi i ruszyłam w stronę stajni. Zobaczyłam leżącą Izę, zerwany uwiąz i ślady kopyt. Przestraszyłam się. Nagle poczułam ciepły, ciężki oddech na karku. Powoli odwróciłam się przerażona. Za mną stała... Callie. Wiedziałam, że to ona, ale była cała w błocie, gdzieniegdzie rany, w grzybie o ogonie zaplątały gałęzie.
- Callie... - powiedziałam cicho
Callie zarżała. Zaczęła machać głową i stanęła dęba. Energicznie machała przednimi kopytami, a ja próbowałam unikać jej ciosów i jednocześnie złapać ją za kantar, który był cały mokry i brudny.
Pierwszy raz w życiu nie mogłam nad nią panować. Przypomniałam sobie o Izie. Leżała, ale powoli odzyskiwała przytomność.
<Iza?>

Od Ally - C.D Artura

Już miałam mu odpisać, ale wstałam.
- Później mu wyślę. - powiedziałam - Pa!
Artur złapał mnie za rękę.
- Słuchaj! - powiedział - Miałem ci powiedzieć.
Wstał. Odwróciłam się w jego stronę.
- Magda organizuje imprezę dla koniarzy, dzisiaj wieczorem. Powiedziała mi, abym ci przekazał. Przyjdziesz?
Odwróciłam na sekundę wzrok.
- Tak, jasne! - powiedziałam
Artur się uśmiechnął.
- To.. świetnie. - powiedział
Chwilę się na siebie popatrzeliśmy.
- To... pa. - powiedziałam
Artur zbliżył się do mnie.
<Arczi? ;O;>

niedziela, 12 stycznia 2014

Od Arthura, CD Ally


- Napisz mu co o nim myślisz, zrezygnuje
- Tak, myślisz?
- Ja miałem tak kilka razy i dałem sobie spokój
Roześmialiśmy się, Wiara spojrzała na nas, ale prychnęła i wróciła do przeżuwania siana, co wywołało kolejną salwę śmiechu. Ally chwyciła lepiej telefon. Zawahała się.
- Nie bój się - spróbowałem dodać jej odwagi

Ally?



Od Ally - C.D Arthura

Usiadłam obok niego po prawej stronie, bo i tak nie miałam co robić.
- Często przesypiasz noce w stajni? - spytałam cicho
- Nie.. rzadko mi się to zdarza. - powiedział
Nagle mój telefon zawibrował, a pod wpływem wibracji wyleciał mi z z lewej kieszeni.
Schyliłam się, aby go podnieść. On też. Chciałam złapać telefon, ale on był szybszy. Podał mi go.
- Dzięki... - powiedziałam, odblokowując telefon.
- Kto napisał? - spytał Artur
- Eh... Numer prywatny. - powiedziałam, zamykając telefon i znów schowałam go do kieszeni.
- A co napisał? - spytał
- Coś tam ,,Jestem Bartek, pamiętasz mnie?'' - powiedziałam z ironią
- A nie denerwuje cie to?
Kiedy on to mówił, czułam w jego głosie taka... troskę.
- Nie.. no, może trochę. - powiedziałam
<Artur?>

sobota, 11 stycznia 2014

Od Arthura, CD Ally

Odprowadziłem klacz do boksu i oporządziłem ją z pomocą Ally. Poszliśmy później do jej klaczy. Była na pastwisku. Ją również oporządziliśmy. Zbliżał się wieczór. Wszyscy przyszli nakarmić swoje konie. Pożegnałem się z Ally i usiadłem na stogu siana Wiary. Zasnąłem w stajni. Kiedy rano się obudziłem przy boksie stała Ally. Wystraszyłem się, szczególnie tego że Wiara stała nade mną.
- Hi, Arthur, mocno spałeś - dziewczyna się uśmiechnęła
- Tak, przysnęło mi się wczoraj po karmieniu
<Ally?>

piątek, 10 stycznia 2014

Od Ally - C.D Arthura

Zaśmiałam się.
- To jest.. Jak to jest po Polsku Impossible?
- Niemożliwe - powiedział Artur
- Właśnie! To jest niemożliwe.
Artur się zaśmiał.
- Od ilu lat mówisz po Polsku?
Zastanowiłam się chwilę.
- To znaczy... Ja od roku, czyli do tego czasu, kiedy dowiedziałam się, że mam tu zamieszkać.
- Od roku?! Tak szybko?
- Tak.. Jakoś tak wyszło. Nie był dla mnie trudny.
Chłopak spojrzał się na mnie zdumiewająco.
- A.. ty nie chodzisz do liceum, czy innej szkoły?
- Zdałam maturę rok temu, ale nie chciałam od razu iść na studia. - powiedziałam
- To, ile ty masz lat? - spytał lekko zdziwiony
- Twenty. - zaśmiałam się
On również się zaśmiał. Zsiadł z konia i stanął obok mnie
- Widać, że bardziej lubisz mówić po angielsku.
- Masz racje, wolę.
<Artur?>

Od Arthura - C.D Magdy

Usłyszałem wycie syreny. Karetka przyjechała.
- Kto dzwonił po karetkę? - spytałem
Nie doczekałem się na odpowiedź, Madzia zemdlała. Mężczyźni wpakowali ją na nosze, do szpitala pojechała z nią pani Wilkowska i Ania. Ja zostałem, aby schować klacz, która stała obok mnie odrobinę spocona. Chwyciłem jej grzywę i skoczyłem na jej grzbiet. Pokłusowałem do stajni. Umyłem klacz, wysuszyłem w solarium (sprzęt do suszenia koni, zwykle psiadają go stajnie o wyższym standardzie) i osiodłałem. Wbiegliśmy na tor wyścigowy. Mimo, iż klacz była koniem zimnokrwistym ścigała się lepiej niż niejeden arab. Ustawiłem ją w bramce i włączyłem stoper na szyi. Pogoniłem Wiarę do cwału. Wiedziałem, że na smutek najlepszy jest cwał. Po dwóch okrążeniach pozwoliłem klaczy odpocząć. Zauważyłem, że przy bramce ktoś stoi, była to Ally. Opierała się o bramkę. Delikatnie ścisnąłem łydkami boki klaczy. Podeszła ze zwieszoną głową, dysząc.
- Hi, Arthur
- Hej, Ally
- Twój koń jest naprawdę szybki, jak arab.
- Dziękuję, zawsze uwielbiała wyścigi, co tutaj porabiasz?
- Usłyszałam jak ktoś jeździ i postanowiłam zobaczyć kto - Ally się usmiechnęła
Klacz prychnęła i postawiła dumnie głowę. Wiedziała, że ma widownię i chciała się popisać. Zaprowadziłem ją na bramkę i pozwoliłem pocwałować. Pedziła szybciej niż przedtem. Zatrzymała się z poślizgiem przy Ally.
- Przepraszam, zawsze uwielbiała się popisywać - uśmiechnąłem się i poklepałem Wiarę po szyi.
<Ally?>


Od Magdy - C.D Artura

Nagle usłyszeliśmy dźwięk syreny policyjnej. Po kilkunastu sekundach nadjechał radiowóz.
Z samochodu wysiedli policjanci.
Szybko podałam Ani pistolet, bo nie mogłam podbiec do policjanta. Byłam osłabiona.
- Proszę Pana! - podbiegła Ania
Podała pistolet.
Sprawa przebiegła dla mnie bardzo szybko, ale większości nie widziałam, bo dalej byłam osłabiona.
Widziałam, jak pakują gościa do radiowozu, mówili coś o więzieniu, o ośmiu latach, i coś tego typu.
Potem przyjechała karetka.
<Ania, Artur?>

czwartek, 9 stycznia 2014

Od Izy - CD Ally

Zachichotałam.
- Nie jest ci zimno? - zapytała z uśmiechem
- Nieee, a tobie?
- Nieee, wcaaale - uśmiechnęła się
- Wskakuj na konia i cwałem do akademii! - krzyknęłam pokazując na ścieżkę prowadzącą do akademii.
Kiedy Ally siedziała już na Callie ja ścisnęłam boki Pampera i ruszyłam kłusem z miejsca. Ally ruszyła za mną. Przeszłam do galopu. Gdy Ally również przyspieszyła przeszłam w cwał. Callie zaczęła mnie wyprzedzać. Nagle w miarę wolny cwał ( jak na cwał xD ) przerodził się w... nie wiem jak to określić.... zupełnie jak na wyścigach. Callie pędziła, a Ally nie umiała jej kontrolować. Koń kierował się w stronę toru crossowego. Znałam skrót. Szybko wbiegłam przed Callie zagradzając jej drogę, a ona stanęła dęba. Ally na szczęście nie spadła. Szybko odzyskała panowanie nad koniem.
- Nic ci nie jest? - zapytałam
- Nie... dzięki za pomoc - uśmiechnęła się
- To może galopem?
- Okey
No więc pogalopowałyśmy do akademii. Ally już miała brać się za szczotkowanie Callie, ale ja jej przerwałam.
- Leć się przebierz. Ja ją wyczyszczę.
- Nie będę ci głowy zawracać
- Leeć! - sapnęłam
Ally w końcu poszła się przebrać. Ja już zdążyłam wyszczotkować Pampera. Wstawiłam go do boksu i poszłam do Callie. Klacz była niespokojna. Przy wyciąganiu z ogona różnych gałązek dostałam od niej z kopyta i zemdlałam.

<Ally?>

Od Ally - C.D Izy

Zaśmiałysmy się.
- To jak, wchodzimy? - zapytałam
- Jak chcesz.. - powiedziała obojętnie
- No proszę! - powiedziałam błagalnie
Iza nie odpowiedziała, tylko się zaśmiała.
- Rozumiem, że miało to znaczyć 'tak' - znów się zaśmiałam
Przycisnęłam boki Callie. Ruszyła stepem. Po niskiej skarpie zsunęła się do wody.
Nogi wypadły mi ze strzemion. Callie odskoczyła od zimnej wody, ja straciłam równowagę i wpadłam do wody.
<Iza?>

środa, 8 stycznia 2014

Od Izy CD opo Ally

- Ładnie tu - powiedziała, gdy byłyśmy już na miejscu
- Zgadzam się - odpowiedziałam z uśmiechem
- Może... wejdziemy do rzeki?
- Nie jest za zimno? - zapytałam patrząc z lekko przekrzywioną głową
- Ale słodko wyglądasz - zachichotała Ally
- Dzięki - uśmiechnęłam się


<Ally?>

Od Arthura, CD Ani

Spojrzałem przerażony na faceta. Czułem że Ania zaraz, albo się rozpłacze, albo go spoliczkuje. Spojrzałem na niego pytająco, skądś znałem tą twarz...
- C-co? I dlatego ją prześladujesz? Bo ją kochasz? A co ona ci takiego zrobiła?
Facet spojrzał na mnie zdzwiony.
- A co cię to obchodzi? To nie twoja sprawa
- Stała się moja, kiedy dorzuciłeś koniom środków usypiających.
Spojrzał na mnie jakby nie wiedział o czym mówię, uśmiechnął się złowieszczo. Nagle zaświtało mi w głowie.
- Czekaj, czekaj, Sebastian?
Wszyscy tu obecni przenieśli wzrok na mnie.
- Ty go znasz? - spytała Ania
- Tak, chodziliśmy razem do podstawówki przez rok, chyba piąta klasa.
Sebastian spojrzał na mnie zdziwiony, on też mnie rozpoznał.
- Arthur? Naprawdę? Będziesz bronił ich, czy starego przyjaciela?
- Nie byliśmy przyjaciółmi
- Nie? Ja to inaczej jakoś zapamiętałem.
- W takim razie masz coś z pamięcią, przepraszam... z mózgiem.
Cały czas czułem na sobie wzrok dziewczyn i pani Wilkowskiej.
- Nie pamiętasz jak na każdej przerwie chodziliśmy na boisko? Jak siedzieliśmy za sobą na każdej lekcji?
- Na jakie boisko!? Jakie lekcje!? Chodziłem z chłopakami na boisko, a ty zawsze siedziałeś na ławce i się oburzałeś kiedy chcieliśmy cię zaprosić do gry! Na lekcjach zawsze siedziałem z Agatą, albo Michałem! - zwróciłem się do dziewczyn - proszę nie mówcie nic Moni
Do rozmowy wtrąciła się Ania.
- No dobrze, ale co to ma wspólnego ze mną!?
<Ania? Magda?>

Od Ani, CD Magdy

    Gość upadł. Magda z nim. Załamała się, myśląc że ona go naprawdę zabiła. Upadł, ale nie na długo. Za jakieś dziesięć minut się podniesie. Klęknęłam nad Magdą.
- Magda? - z nadzieją wypowiedziałam jej imię.
- Ja...zabiłam... - wyjąkała i straciła przytomność.
-Do szpitala! - krzyknął Arthur, a w tym czasie Pani Wilkowska wciskała numer.
-Słuchajcie, on się zaraz obudzi. Co z nim zrobimy? - zapytałam, ale było już za późno. Podniósł się. Zbliżył się do mnie tak, że prawie się stykaliśmy. Byłam roztrzęsiona, ale wiedziałam co mam zrobić, znałam wszystkie wrażliwe miejsca mężczyzn. Chciałam go kopnąć z glana. Po raz kolejny dziękuję że akurat dzisiaj założyłam glany. Oczekiwałam już najgorszego, ale on przemówił. Co dziwne nawet miał świeży oddech.
-Zniszczyłaś mi życie, więc ja zniszczę je tobie, bo cię kocham. - szepnął, ale wszyscy słyszeli.

[Magda?Arthur?]

wtorek, 7 stycznia 2014

Problem ,,Do kogo przesłac opowiadanie?"

Ostatnio pojawiło się dużo nowych moderatorów, i często zadajecie pytania 
,,Do kogo wysłać opowiadanie?"
A więc, powstała nowa zakładka, w której jest rozpis, kto i o jakiej godzinie bedzie przyjmował opowiadania.
(Ja, czyli Hanusia2003, jestem administratorem, i to do mnie należy przesyłać większość opowiadań!)
 
 A więc zapraszam do zapoznania się z rozpisem :D

Od Magdy - C.D Arthura

- Tego już a wiele! - powiedział moja mama - Nie mamy innego wyjścia, dzwonimy na policję!
Po wypowiedzeniu tych słów moja mama odwróciła się w stronę paszarni i krzaków. Usłyszeliśmy jakiś szmer. Po chwili z krzaków wybiegł jakis facet, i kierował się w strone wyjścia z terenu Akademii.
- SZYBKO! ZA NIM! - wrzasnęliśmy wszyscy razem
Ania i ja pobiegłyśmy za facetem, mama też biegła, ale wybierała numer policji, a Artur w ułamku sekundy otworzył boks Wiary, wskoczył na nią i wyprzedził nas. W tle słyszałam słowa mamy, stukot kopyt i głośne parskanie. Czułam się jak w serialu kryminalnym. Nagle zobaczyłam, że z kieszeni tego faceta wyleciał.. pistolet! Bez zastanowienia złapałam go do ręki. Wycelowałam w gościa i... przycisnęłam. Huk był ogromny, Pistolet zatrząsł mi się w dłoni, że prawie co go nie upuściłam. Facet upadł. Po chwili zdałam sobie sprawę, że zabiłam człowieka.
Zakręciło mi się w głowie, zasłabłam. Złapałam się za czoło i upadłam na ziemię.
<Ania, Artur?> To był pistolet na gaz.

Od Arthura, CD Ani

OK, tylko szybko, mam nadzieję, że ten facet tu nie przyjdzie...
- Biegnę
Ania pobiegła w stronę domu. Przyjrzałem się substancji dokładniej. Miała niebieskawy odcień. Spojrzałem na kwiaty, też niebieskie... pewnie dał je tak na wszelki wypadek. Wywaliłem chwasty do śmietnika. Podszedłem do boksu Wiary, tak, aby widzieć worek z ziarnem. Po chwili przybiegła Ania z panią Wilkowską.
- Gdzie ten worek? - spytała zdenerwowana, wtedy do stajni wbiegła Magda.
- Tutaj, ten pierwszy od wejścia - pokazałem ręką
Pani Wilkowska zbadała substancję, podszedłem do śmietnika i wyjąłem chwasty. Podałem jej do ręki. Przyjrzała się im uważnie.
- To faktycznie usypiające kwiaty
- To co robimy? - spytałem
<Magda? Ania?>

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Od Ani, CD Sandry

-Widziałam, jak jakiś czarno-biały pies biegł w krzaki. - powiedziałam. - Długo już tu mieszkasz?
- Tak ok. 2 tygodni. - odpowiedziała mi.
- Mógł zapamiętać Akademię i wrócić za twoim zapachem. - powiedziałam jej.
- To dobrze by było, tylko i tak trzeba będzie go szukać, a ja nie mogę chodzić. - uśmiech powoli znikał.
- Poproszę kogoś, by poszukał. Wiem, kim był ten co cię zaatakował. - powiedziałam.
- Kto? - zainteresowała się.
- Bo wiesz, mam prześladowcę. Wysyła mi SMS z pogróżkami, okaleczył mojego psa, o mało cię nie zabił... I ostatnio zatruł jedzenie koniom!
- KONIOM?! Boże, tam jest mój Shadow! Trzeba go ratować! - zaczęła panikować.

[Sandra?]

Od Sandry, CD Ani

-O jak miło!Akurat kończę swoją,a jeszcze trochę tu posiedzę-uśmiechnęłam się
-A wiesz już ile nie będziesz mogła jeździć?
-Jest tak.Rana jest płytka i czysta więc odrazu mnie pozszywali.Lekarz powiedział,że za 3 dni mogę zacząć wstawać i chodzić ,za tydzień podnosić cięższe rzeczy,a za dwa do trzech tygodni powinnam już zacząć jeździć.
-A dzwoniłaś już do rodziców?
-Oni się mną nigdy nie interesowali.Zostawili mnie u jakiejś kobiety,gdy miałam 1 rok.Wychowałam się w stadninie,lecz jej nigdy za bardzo nie obchodziłam.Po za tym nie pasowałam do niej.Na początku miałam straszne koszmary.Budziłam się i nagle z półki wylatywały książki itd.Okazało się,że mam czasem różne przeczucia,czasem wiem co się wydarzy lub znam podstawy tych wszystkich tele-mocy.
Ania tylko pokiwała.
-możesz opowiedzieć co się stało?-spytała
-Byłam na spacerze z Luną.Kiedy doszłyśmy do skraju łąki,moja sunia,zrobiła się niespokojna.Po chwili ten ktoś mnie zaatakował.Krzyknęłam,żeby Luna uciekała.A właśnie,widziałaś może Lunę?Taki mały czarno-biały beagl.-zastanawiałam się czy sunia uciekła.Mam wielką nadzieję,że tak.Bo przecież jak mogłabym stracić drugiego psa w tak krótkim czasie?

<Ania?>

Od Ani , CD Arthur

   Byłam już w drodze do Akademii, a drogę przebiegł mi Arthur.
- Co się stało?! - zapytałam.
- Chodź....do stajni! - powiedział zdyszany.
Pobiegłam za nim. W stajni unosiła się dziwna woń.
- Ktoś otruł jedzenie koniom! - był zestresowany.
Podeszłam do miejsca, gdzie magazynowano jedzenie. W oczy rzucił mi się otwarty wór z owsem.
Wzięłam garść i powąchałam ziarenka. Zapach był mi znajomy
- Osz ty, to środki usypiające! - krzyknęłam, bo wiedziałam już w czym rzecz. - I to w śmiertelnej dawce! Konie mogłyby dostać śpiączki z której nie byłyby w stanie się obudzić!
- Cholera.- cicho przeklnął, ale wszystko słyszałam. - Pani Beata potrzebna!
-Pójdę po nią. Czekaj tu i pilnuj, by nikt nie dawał tego ziarna koniom! - krzyknęłam i ulotniłam się.
Miałam też wziąć Magdę. Wiedziałam , kto był sprawcą.

[Magda?Arthur?]

Od Ani , CD Sandry

  Sandra leżała w łóżku. W miejscu rany znajdował się bandaż. Dziewczyny rozpakowywały jakieś rzeczy, więc ja miałam czas na rozmowę z Sandrą.
- I jak tam zdrówko? - spytałam gdy tylko weszłam.
- Boli jak cholera. - powiedziała Sandra i cicho stęknęła. 
 - Przyniosłam ci coś. - oznajmiłam i podałam jej książkę.

[Sandra?]

Od Sandry - C.D Ani B.

Opatrzyli mnie i przenieśli do mojego pokoju. Kiedy zostałam sama wyjęłam książkę i zaczęłam czytać. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę! - krzyknęłam
Do pokoju weszły dziewczyny,które pomagały mi szukać konia. Poznałam tylko Anię.

<Ania ?>

Od Ally - C.D Izy

Podkłusowałam do Izy.
- Do gdzie jedziemy? - spytałam
- Chodź za mną!
Iza ścisnęła boki swojego hucuła, a on zagalopował. Ja pojechałam za nią.
Galopowałyśmy po łące. Co jakiś czas przeskakiwałyśmy jakieś małe przeszkody, aż doszłyśmy do rzeki.
<Iza?>

Od Arthura, CD Ani B.


- Tak, cześć - odparłem i poszedłem w przeciwną stronę.
Wszedłem do bosku Wiary. Pogłaskałem ją po pysku. Cicho zarżała.
- Znowu mam problem, ale tym razem to nie moja wina - powiedziałem kiedy klacz zaczęła mnie trącać nosem. - Oj już nie bądź taka, wiem co mam robić - odwróciłem się i skrzyżowałem ręce na piersi. Klacz mnie delikatnie popchnęła w stronę wyjścia.
W stajni rozbrzmiał dźwięk ciężkich buciorów. Kucnąłem w boksie. Klacz spojrzała na mnie pytająco, ale odepchnąłem jej łeb. Usłyszałem dźwięk wysypywanych ziaren. Ktoś wyszedł ze stajni. Podbiegłem do worka z owsem. Ktoś dorzucił tutaj jakiegoś proszku i ziół.Upewniłem się czy boks jest zamknięty i pobiegłem w stronę akademii. Musiałem komuś jak najszybciej powiedzieć.
<Ktoś?>

niedziela, 5 stycznia 2014

Od Ani B., CD Arthura

  - Już mi trochę pomogłeś. - powiedziałam i uśmiechnęłam się przez łzy. - Mam taki plan, i potrzebne mi wsparcie : Prześladowca chciał się ze mną umówić, przyjdę więc. Ale nie sama. Z przyjaciółkami i wsparciem. Możesz nim być ty, ale nie musisz. Będziecie w krzakach z telefonem, na wszelki wypadek, jakby mi się coś stało. Więcej osób będzie potrzebna, by zatrzymać sprawcę, a ktoś z was zadzwoni po policję. Złapiemy sprawcę i Akademia będzie bezpieczna. - opowiedziałam mu cały plan z podnieceniem.
- Nawet niezły plan. - pochwalił mnie.
- Podobno masz dziewczynę? Monika, tak? - zapytałam.
 - Tak... - rzekł.
- Chyba też jej pójdę powiedzieć. - oznajmiłam i skierowałam się do wyjścia.

[Arthur?]


Od Arthura, CD Ani B.

- Nie płacz - powiedziałem ocierając jej łzę z policzka, zbeształem się w myślach "przecież masz dziewczynę, opanuj się!" - pomogę ci, powiedz tylko co mam zrobić - uśmiechnąłem się i zabrałem dłoń z jej twarzy
- Dziękuję - uśmiechnęła się Ania i przytuliła mnie z siodła
- Nie ma sprawy
<Ania? Mam brak weny :/>

Od Ani B., CD Arthura

- Nie, spoko. - odpowiedziałam i strzeliłam uśmiech. - Ładny koń.
- Dzięki. - powiedział i też się uśmiechnął. - Co cię tu sprowadza?
- Przyszłam trochę trenować ze swoją klaczą, i trochę się odizolować od problemów. - powiedziałam.
- A jakieś masz? - zapytał jakby z troską.
- Tak, i to na razie wielkie. - mruknęłam i uśmiech stopniowo zaczął znikać. - Mam prześladowcę.
Też opowiedziałam mu o SMS'ach. Im dłużej opowiadałam, tym bardziej poważniał. Jak więcej osób będzie wiedzieć, tym łatwiej będzie rozwiązać sprawę i będzie bezpieczniej. Słuchał w milczeniu, jak z resztą inni, a w końcu powiedział :
-Nie zadzwonisz na policję? - spytał.
-Mam plan. Wszyscy w Akademii są zagrożeni. Sandra już leży w szpitalu. Potrzebna będzie mi też twoja pomoc. - powiedziałam i łza spłynęła mi z oka.
<Arthur?>

Od Arthura do Ani B.


Wszedłem do stajni. Zahaczyłem o siodlarnię, aby wziąć siodło i ogłowie. Szybko osiodłałem Wiarę i wyszedłem z nią na krytą ujeżdżalnię. Wsiadłem i zacząłem ćwiczyć ujeżdżenie przed zawodami. Wszyscy przygotowywali się do skoków, ale wiedziałem że Wiara nie da rady. Po kilku minutach na halę wjechała Ania. Wira wiedziała już, że musi dać z siebie wszystko. Od zawsze lubiła się popisywać. Robiła idealne ustępowanie od łydki, chody boczne wyglądały perfekcyjnie, a kłus zebrany był niemal idealny. Postanowiłem wypróbować nową sztuczkę, którą ostatnio próbowaliśmy. Na długiej prostej wzięliśmy rozpęd. Kiedy dałem sygnał Wiara zrobiła niesamowity slide-stop. Wiedziałem, że kiedy ktoś patrzy na pewno się uda.
- Przepraszam, jeśli cię zakurzyłem, ale Wiara lepiej sobie radzi z widownią - powiedziałem przeczesując włosy, jak zwykle
<Aniu?>



Od Ani B. , CD Sandry

    Wcześniej zajęta usłyszałam krzyk. Była to nowa. Widocznie Sandra też miała przerąbane. I to bardzie niż ja. Ale nie miałam czasu na myślenie, musiałam ją ratować. Inaczej się wykrwawi. Podbiegłam do niej.
- Nic ci nie jest? - zapytałam z troską.
- Jakby normalnie nic nie było, pomóż mi! - krzyknęła z bólu.
- Już dzwonię! - odpowiedziałam i pośpiesznie wcisnęłam numer alarmowy.
Zadzwoniłam. Po ok. 15 minutach  przyjechali po Sandrę. Zabrali ją i odjechali. Powiedzieli mi co i jak.  Mój telefon znowu zawibrował.
Był to nowy Sms, wiedziałam już od kogo. Kliknęłam.
,,Zabawiłem się trochę z twoją koleżanką. Chyba ci to nie przeszkadza, nie miłego dnia! "
Znowu on. To pewnie jego wina. Pozostało mi już wrócić do pokoju, bo tu jest niebezpiecznie.
                                                                    * * *
W pokoju były dziewczyny. Opowiedziałam im o zdarzeniu i nowym SMS'ie. Fajne z nich przyjaciółki, umieją mnie wspierać kiedy trzeba.
-Może pójdziemy ją odwiedzić? - zaproponowałam.

[lokatorki? Sandra?]



Od Artura - C.D Moni



Kiedy wróciliśmy do akademii odprowadziłem Monię do jej pokoju, nie zapominając o pożegnaniu. Kiedy odchodziłem od drzwi słyszałem jak dziewczyny się na nią rzucają z pytaniami. Następnego dnia umówiliśmy się na wspólny teren. Wybrałem miejsce, które odkryłem już jakiś czas temu.
- Dokąd się wybieramy? - spytała Monia kiedy szliśmy razem do stajni
- To niespodzianka, czuję że ci się spodoba
Osiodłaliśmy konie i wyjechaliśmy ze stajni. Przy siodle Wiary wisiała torba z jedzeniem i kocem. Minęliśmy tor przeszkód do crossu, las i łąkę. Po dwudziestu minutach jazdy naszym oczom ukazał się ogromny teren porośnięty zbożem. Jednak jechaliśmy dalej, na skraj pola. Było tam kilka drzew, a za nimi strumień i droga przygotowana do jazdy konnej. Kłusowaliśmy wzdłuż strumienia. Na końcu drogi ukazał się nam ogromny wodospad i małe przygotowane wcześniej przeze mnie miejsce. Stał tam tylko stolik piknikowy. Rozsiodłaliśmy konie i przywiązaliśmy do słupka. Zanim podeszliśmy do stołu skoczyłem na kamienie na rzece i poprosiłem Monię aby zrobiła to samo. Chwyciłem ją za rękę i skoczyłem za wodospad. W środku była mała jaskinia. Wszędzie były lampki, a na środku leżała moja gitara oraz mały prezencik. Podeszliśmy tam i pozwoliłem Moni otworzyć prezent. W środku była mała bransoletka, którą kupiłem wcześniej.
<Monia?>

Od Izy

Rano obudziłam się wcześnie. Popatrzyłam na zegarek w telefonie. Była 6:30. Inne dziewczyny jeszcze spały. Tylko jedno łóżko było puste. Nie wiem kogo było. Wstałam i ubrałam bryczesy, kurtkę i sztyblety. Włosy związałam w niskiego kucyka. Otworzyłam drzwi do pokoju i jak najciszej wyszłam. Ruszyłam w stronę stajni. Pampero słysząc kroki wyciągnął łeb i zarżał radośnie, gdy mnie zobaczył. Wyciągnęłam go z boksu i przywiązałam do płotka. Wyczyściłam go i wsiadłam. Chciałam dziś z Pampkiem poćwiczyć cross. Ścisnęłam kuca łydkami, a on żwawo ruszył naprzód. Później przeszłam do kłusa. Kiedy byliśmy na miejscu zwolniłam do stępa. Rozglądałam się szukając przeszkody od której możemy zacząć. W oddali zauważyłam mały pień drzewa. Pampero zakłusował na moje polecenie, a później przeszedł do galopu. Najazd na przeszkodę był idealny. Pampero w ostatniej sekundzie zatrzymał się, a ja poleciałam na przeszkodę.
- Oj Pampek...
Wsiadłam na niego i zrobiliśmy drugie podejście. Teraz się udało. Pampero skoczył idealnie, z kilkumetrowym zapasem. Kilka razy przeskoczyliśmy tą przeszkodę. Za każdym razem się udawało. Podjechałam do rowu z wodą, by Pampero mógł go obejrzeć. Zagalopował i przeskoczył. Czułam, że chce wyłamać, ale nie pozwoliłam mu na to. Później galopowaliśmy po wodzie. Jak Pampek się przyzwyczaił skoczyliśmy do wody i wyskoczyliśmy równie dobrze jak na zawodach przez krzyżaka.
- Beautiful jump! - usłyszałam znajomy głos
- Hej Ally!
- Hi!
- Co tam?
- A nic.. dobrze, a u ciebie?
- Też - uśmiechnęłam się
- Może razem potrenujemy? - zapytała
- Z chęcią

<Ally?>

Od Sandry

Tuż po przejażdżce poszłam z Luną na spacer. Odkąd się pojawiłam jakoś nie było czasu pozwiedzać. Kiedy doszłyśmy do małej łąki przy drodze, Luna zaczęła strasznie skakać i rzucać się. Uspokoiłam ją, ale chwile później ktoś zarzucił mi worek na głowę. Krzyknęłam tylko: Luna,uciekaj!!!, bo przecież pies jest bardzo ważny. Zaczęłam się rzucać, ale nagle poczułam ostre ukucie w brzuch. Napastnik wbił we mnie nóż czy inne ostrze, po czym zerwał worek i uciekł. Spojrzałam w dół. Bardzo krwawiłam. Doczołgałam się do drzewa i usiadłam pod nim. Jeśli nikt nie przyjdzie, wykrwawię się na śmierć. Po jakimś czasie zobaczyłam kogoś na drodze. Była to dziewczyna z Akademii: Ania.

<Ania?>

Od Ani B., CD Magdy

    Rolka była już opatrzona, ale nie mogła biegać. Trzeba znaleźć jej odpowiednie miejsce. Pod Akademię podjechał samochód. Wysiadła z niego pani Beata. Podbiegłyśmy do niej.
     - Proszę pani, mój pies był ranny! Miałyśmy iść do pani, ale pani nie było... - powiedziałam zdyszana, jak ledwo ją zobaczyłam.
- ...więc Magda zadzwoniła po weterynarza. - dokończyła Wika.
-Dobrze postąpiłaś córeczko. - pochwaliła Magdę pani Beata.
- A więc jak to się stało że twój pies był ranny? - pani Beata spojrzała na mnie.
Po drodze do naszego pokoju opowiedziałam jej wszystko i pokazałam tamte SMS'y.
- Czyli ktoś się włamał do waszego pokoju, poranił psa, schował go do szafy i uciekł? - podsumowała moją opowieść i zapytała na koniec.
- Najwidoczniej tak. Nikogo nie było w pokoju. - przypomniała o sobie Julka.
Dotarłyśmy. Wika przekręciła klamkę, a ta otworzyła drzwi.
- Pamiętam, zamykałam pokój na klucz... - tłumaczyła Magda.
- Pewnie wszedł oknem... - stwierdziłam. Tylko tak można było dostać się do pokoju.
- Kto otworzył okno jak wychodziłyśmy? - zapytałam.
- Ja, było wtedy duszno. - mruknęła Julka i spuściła głowę.
- Dobrze, że chociaż nie wybił okna. - rzekła pani Beata i wyszła.
Usiadłyśmy na moim łóżku. Chwilę milczałyśmy. Rolka cicho skomlała w swoim koszyku.
- Rolka powinna na razie mieszkać gdzieś gdzie ciągle ktoś jest. - stwierdziła Julka.
- Może w stajni? Było by jej bezpieczniej wśród koni, co chwilę ktoś tam jest. - zaproponowała Magda.
- Świetny pomysł. - pochwaliłam ją. - Zaraz popołudniu przeniosę tam jej rzeczy.
- A co z tymi SMS'ami? Trzeba to zgłosić na policję! - zaczęła martwić się Wika.
- Zrobimy to wkrótce. Ta osoba co ze mną pisała, chciała się ze mną umówić w takie jedno miejsce. - powiedziałam i opowiedziałam im o tajemniczo-ulubionym miejscu i o liście. Słuchały w milczeniu. W końcu, powiedziały :
- NIE MOŻESZ TAM IŚĆ! - krzyknęły.
- A właśnie że mogę, mam plan : - powiedziałam z uśmiechem i one zamieniły się w słuch. - Pójdziecie tam ze mną, weźmiemy jeszcze jakiegoś chłopaka, z nimi bezpieczniej. Schowacie się za krzakami a resztę drogi pójdę sama. Weźmiecie telefony, jak coś ze mną się stanie, zadzwonicie po pomoc. Poradzę sobie, nie wiem czy wam mówiłam, chodziłam na samoobronę. Ćwiczył mnie najlepszy trener. - pochwaliłam się na koniec.
 - Dobra, a kiedy masz to spotkanie? - zapytały.
- Dokładnie to jutro. - odpowiedziałam.

[Dziewczyny, szykujcie się]


Nowy moderator!

Dzisaj mamy kolejnego nowego moderatora

Izę Niezgodę!
http://ns382507.ovh.net/np5/201209/7A/134208619.jpg 
Tak, wiem, że jest nowa, ale znam ją w realu i z innego stada, i ma duże doświadczenie w tej sprawie ;D.

Pozdrawiam.

Od Moniki - opowiadanie konkursowe

Wstałam najwcześniej z dziewczyn mniej więcej o 5.10. Dzisiejszego dnia miał się odbyć konkurs skoków. Ledwie zebrałam się z łóżka i zaczęłam przygotowywać swój strój na zawody. Wzięłam świeżo wyprane biało-beżowe bryczesy i położyłam je na stołku. Następnie zaczęłam prasować lekko kremową koszulę ze znakiem firmy z której pochodziła. Później wyciągnęłam z szafy czarną marynarkę i skórzane sztyblety. Od razu zabrałam się za pastowanie butów. Na końcu wyciągnęłam z pod stołu mój szczęśliwy toczek. Gdy mój strój był gotowy poszłam do stajni, aby przygotować rzeczy Komety. Weszłam do siodlarni i zaczęłam czyścić i pastować siodło oraz ogłowie. Po wykonaniu tych czynności wzięłam skrzynkę ze szczotkami i podeszłam do boksu Komety. Otworzyłam drzwi i wyprowadziłam klacz na kantarze na korytarz, później przypięłam ją na uwiązie i zaczęłam ją czyścić. Najpierw przeczyściłam ją plastykowym zgrzebłem aby usunąć wszystkie sklejki. Zaraz potem wzięłam włosiankę (szczotkę włosianą) i zaczęłam czyścić bród i kurz z najgłębszych obszarów sierści. Gdy jej sierść była już czyściutka zabrałam się za kopyta. Wzięłam kopystkę i zaczęłam wyskrobywać zaschnięte błoto i siano z jej kopyt. Gdy kopyta Komety były już pięknie wyczyszczone wzięłam smar do kopyt i posmarowałam jej kopyta. Na koniec pielęgnacji wyczesałam jej grzywę i ogon w których zaplotłam śliczne warkoczyki. Gdy skończyłam czyścić Kometę zabrałam się za siodłanie. Wzięłam nowiutki zestaw z szafki. Założyłam jej na grzbiet śliczny czaprak o kolorze pistacjowym. Na czaprak założyłam białą i puchową podkładkę pod siodło. Następnie włożyłam jej na grzbiet czarne siodło skokowe i dopięłam popręg na dwie dziurki aby Kometa mogła jeszcze troszkę odsapnąć. Potem założyłam jej na głowę ogłowie z podwójnym łamanym wędzidłem i do tego pistacjowo-białe nauszniki w których wyglądała przezabawnie. Na koniec założyłam na jej nogi ochraniacze koloru białego i Kometa była gotowa. W tym momencie przez stajnię przechodziła pani Beata którą poprosiłam o przypilnowanie Komety kiedy ja pójdę się przebrać. Pani Beata zgodziła się, a ja pognałam do pokoju. Po dziesięciu minutach wróciłam. Ja i Kometa wyglądałyśmy perfekcyjnie. Dopięłam jej popręg i poszłyśmy na rozprężalnie.

Na rozprężalni były już inne dziewczyny. Wsiadłam na Kometę, dopięłam jej popręg do końca i ruszyłam stępem na długiej wodzy. Zrobiłam dwa kółka i ruszyłam kłusem z dobrej nogi w lewo. Następnie zmieniłam kierunek półwolną i kłusowałam jeszcze jedno kółko. W prawym narożniku zagalopowałam z dobrej nogi i galopowałam przez dziesięć minut robiąc wolty, koła i ósemki. Następnie ruszyłam na niewielką stacjonatę, ale zachowałam ostrożność aby nie wjechać w innych zawodników. Jechałam nie za szybkim galopem cały czas w pół-siadzie i przeskoczyłam przeszkodę bez żadnych trudności. Przeskoczyłam przez nią jeszcze parę razy aż usłyszała głos z parkuru:
POWITAJMY KOLEJNĄ UCZESTNICZKĘ ZAWODÓW MONIKĘ PODSIADŁO NA KONIU KOMETA!
Gdy usłyszałam że mnie wywołują wjechałam stępem na parkur słysząc w tle dziewczyny: Dasz sobie radę! Wyjechałam przed sędziów, ukłoniłam się i ruszyłam galopem po ścianie. Pierwszą przeszkodą był dość wysoki okser, ale nie przejęłam się tym zbytnio, najechałam na niego dość szybkim galopem i tylko poczułam jak świetnie skoczyła Kometa. Następną przeszkodą był Mur z drążkami jadąc w jego stronę pomyślałam „ Strasznie dawno skakałam taką przeszkodę” na szczęście Kometa wiedziała co robić przeskoczyła ją bezbłędnie. Po murze zmieniłam nogę w galopie i jechałam na szereg trzech podwójnych okserów, które nie stanowiły problemu. Dodałam trochę łydki, popuściłam na wodzy i zanim się obejrzałam przeskoczyłam ostatnią przeszkodę z szeregu. Później wykonałam lotną zmianę nogi i najechałam na…………….. wodną przeszkodę! I wtedy uśmiech zniknął z mojej twarzy. Nigdy jeszcze nie skakałam takiej przeszkody mimo tego trochę przyspieszyłam i gdy przeskoczyłam tą przeszkodę poklepałam Kometę. Na końcu były dwa Tripple bars. Znów zmieniłam nogę w galopie i ruszyłam na przeszkody szczęśliwa że mogłam wziąć udział w zawodach i że to już koniec. Przed pierwszą przeszkodą przyspieszyłam i Kometa wykonała piękny skok. Jadąc na drugą odrobinę za późno dodałam łydki i klacz delikatnie musnęła tylną nogą o drążek. Mimo tego że Kometa dotknęła, drążek nie spadł. Byłam z niej dumna i nawet jeśli nie wygramy to cieszę się że tak dobrze się bawiłyśmy. Przeszłam do kłusa, a potem do stępa, ukłoniłam się sędzią i wyjechałam z parkuru na rozprężalnie. Tam czekałam na wyniki.

Gdy skończyłam przejazd wjechałam na rozprężalnie. Tam zsiadłam z Komety, pocałowałam ją i przytuliłam. Poluzowałam jej popręg na pierwszą dziurkę i poszłam do stajni. Rozsiodłałam ją, a następnie przetarłam jej nogi wilgotną szmatką i rozmasowałam je. Wprowadziłam Kometę do boksu i dałam jej parę smakołyków gdyż świetnie się spisała. Wyczyściłam i zaniosłam sprzęt do siodlarni. Później nakarmiłam klacz i zadzwoniłam do rodziców żeby im o wszystkim opowiedzieć, ponieważ nie widzieli mojego przejazdu. Gdy wykonałam wszystko co miałam zrobić spotkałam Ally i pogratulowałam jej przejazdu. Ona zrobiła to samo i razem poszłyśmy dowiedzieć się jakie są wyniki.

Od Magdy - C.D Ani B.

Czekałyśmy aż moja mama otworzy. Ania sprawdziła wiadomość. Nagle zamarła i prawie zemdlała.
- Ania! - przytrzymałyśmy ją
- Co sie stało?! - zapytałam
Ania podała mi tylko telefon.
- Boże.... - powiedziałam cicho
Dziewczyny spojrzały w telefon.
- Kto to jest?! - spytała Julia
- Nie wiem.. to znaczy.. Kilka dni temu dostałam wiadomość. Patrzcie.
Ania pokazała nam tamte wiadomości.
- Dlaczego nam nie powiedziałaś?! - zapytałam
- Myślałam, że ktoś sobie żartuje! - powiedziała zalana łzami, gładząc Rolkę po pysku.
Moja mama ciągle nie otwierała drzwi. Denerwowałyśmy się.
- Nie możemy czekać! - powiedziałam, i sama otworzyłam drzwi.
Weszłyśmy do pokoju. Mamy nie było, a na jej szafce nocnej była kartka:
Jestem na zebraniu kadry seniorów, niedługo wrócę ♥.
 - No nie! - powiedziałam - No nic, musimy same zadzwonić po weterynarza.
Złapałam mały dziennik mamy, gdzie miała zapisane numery do kowali, sprzedawców, handlarzy i do weterynarki.
Ania podała mi swój telefon, abym zadzwoniła. Wystukałam numer.
- Halo?.. - powiedziałam niepewnie
- Magda? Co się stało? - powiedziała p.Terska, weterynarka
- Pies mojej koleżanki jest poraniony! Niech Pani szybko przyjedzie!
- Już jadę! Czekajcie! - powiedziała
Rozłączyła się. Ania płakała nad swoim psem, który ciężko oddychał.
Po kilkunastu minutach przyjechała pani weterynarz. Zbadała Rolkę, dała jej zastrzyk i opatrzyła rany.
- Najlepiej, by teraz odpoczęła. Nie spuszczaj jej z oczu.
- Dobrze.. dziękuję.
Pani weterynarz wyszła.
- No dobrze, sprawę z Rolką mamy załatwioną, ale co z tym SMS'em? To trzeba zgłosić na policję! - powiedziała Wiki
 <Anju?>

Od Ani B.

     Ze spokojem wróciłam do pokoju. W końcu Sandra sobie poszła. Nacisnęłam klamkę. Zamurowało mnie. W pokoju usłyszałam ciche i żałosne skomlenie. Pochodziło z szafy. Otworzyłam ją.
- Rolka! Rolka! - zawołałam z goryczą.
Leżała w szafie. Była poraniona. Podniosłam ją i pędem wybiegłam z budynku. Po drodze minęły mnie Magda, Wika i Julka.
- Co się stało?! - zapytały.
- Pędem! Do weterynarza! - krzyknęłam i prawie przy tym  zalałam się łzami.
 Dziewczyny zrozumiały w czym rzecz.
- Musimy biec do mojej mamy! - powiedziała Magda. - Pędem.
Telefon zawibrował. Nie miałam czasu odbierać. Musiałam ratować Rolkę!
 Zapukałyśmy do drzwi pokoju Pani Beaty. W końcu mogłam odebrać wiadomość.
,,Pożałujesz. I jak tam twój piesek?'' - to wyświetlało się na ekranie.
Ten sam numer prywatny co tamten dziwny SMS. Może to ta sama osoba?
<Magda, Jula, Wika?>


Od Sandry - C.D Ani B.


Pobiegłam za Anią.Tak!Była tam.Gwizdnęłam w specjalny sposób i Shadow spojrzała na mnie.Pobiegłam do niej i wsiadłam na oklep.Pogalopowałam do dziewczyn.
- Dzięki-mruknęłam
- Mówiłam,że konie wychodzą same.
- Ja nie słyszałam zresztą oczekiwałam większych zabezpieczeń.Skąd miałam wiedzieć, że ktoś jaj nie ukradł?!
Po tych słowach lekko dałam Shadow znak do galopu i pobiegła do stajni.Tuż przed stajnią zeskoczyłam.Klacz zatrzymała się,a ja poszłam po siodło.Osiodłałam ją i wybrałam się na przejażdżkę.Po drodze spotkałem te dziewczyny.
- Gdzie jedziesz?-spytała mnie jedna
- A jeszcze nie wiem.Może na tor do Crossu a potem na przejażdżkę.

<Dziewczyny?>

sobota, 4 stycznia 2014

Od Ally - opowiadanie konkursowe

    Wstałam wcześnie rano. Była 6:00. Ubrałam się w bluzę, bryczesy i sztyblety. Nie było sensu zakładać ubrania na zawody, ponieważ i tak bym się ubrudziła przy czyszczeniu Callie. Już miałam wychodzić z ;pokoju, gdy na mojej szafce nocnej leżała kartka z napisem:
Keep Calm and do not stop believing in yourself.
- Iza ☺ 
Uśmiechnęłam się, zgięłam kartkę i włożyłam do kieszeni od bluzy.
W stajni były już dziewczyny. Czyściły swoje konie. Chciałam podziękować Izie i życzyć jej tego samego, ale nie znalazłam jej. Nie było też jej konia. Czyżby miała przejazd jako pierwsza?
Wyjęłam Callie z boksu. Nie była zbytnio brudna, ale chciałam, by wyglądała olśniewająco.
Przywiązałam jej uwiąz do płotka. Wzięłam plastikową szczotkę i rozczesałam jej sklejki na sierści. Potem wygrzebałam miękka szczotkę i zgrzebło, którą dokładnie wyczyściłam Callie. Rozczesałam grzywę, i zaplotłam koreczki. Potem rozczesałam ogon i zaplotłam na nim krótkiego, skromnego kłosa. Callie wyglądała przepięknie. Przyniosłam smar do kopyt z siodlarni. Po jego użyciu kopyta Callie wyglądały jak świeżo wypolerowane od kowala. 
Przyszła pora na siodłanie. Przetarłam siodło, ogłowie i ochraniacze wilgotna ścierką. Na początku założyłam jej ochraniacze. Były białe, z Południowo-Irlandzką flagą, a poduszeczki były ciemno szare. Potem założyłam czaprak. Również biały, z moja flagą. Potem podkładka pod siodło, z prawdziwej owczej wełny. Potem czarne, skokowe siodło. Zapięłam luźno popręg, aby Callie jeszcze chwilę odpoczęła. Potem zdjęłam kantar, i założyłam ogłowie z nachrapnikiem kombinowanym. W miejscu, gdzie łączyły się paski policzkowe, podgardle, naczółek i nagłówek przywiesiłam okrągłą, plastikową przywieszkę, w barwach Północno-Irlandzkiej flagi. Callie była gotowa. Teraz tylko ja. Poszłam do siodlarni, gdzie przebrałam się w białe bryczesy, kamizelkę i oficerki. Założyłam także mój kask, z oczywiście moją flagą. Złapałam Callie za wodze i zapriwadziłam na rozprężalnie.

    Wjechałyśmy na rozprężalnie. Krótka rozgrzewka, kilka skoków, sprawdzenie wszystkiego i byłyśmy gotowe. Czekałyśmy na swoją kolej. Zawody miały bardzo dużo uczestników, bo przyjechali także zawodnicy z poza Akademii. Nagle zobaczyłam Izę.
- Hej! - zawołałam i podstępowałam do niej
- Cześć. - powiedziała, bardzo zestresowana.
Ja byłam spokojna, nie martwiłam sie o nic, To tylko zawody.
- Dzięki.. - powiedziałam, a Iza wiedziała, o co mi chodzi.
Nagle z głośnika usłyszałyśmy:
A teraz zapraszamy na parkur Ally Wilson - zawodniczkę z Północnej Irlandii, na koniu Callie!
To już teraz! Wjechałam na parkur. Zatrzymałam się przed sędziami. Ukłoniłam się, i cicho powiedziałam sobie:
- Keep Calm and do not stop believing in yourself.
 Ruszyłam, kilka kółek w galopie, podczas kiedy komentator opowiadał o mnie, jak i o każdym z zawodników. Nagle zobaczyłam.... Gemmę! Co ona tu robiła?! Pomachała mi. Ja odpowiedziałam uśmiechem, bo nie mogłam nic zrobić. Komentator przestał mówić, a ja nakierowałam się na pierwszą przeszkodę. Usłyszałam głos Gemmy. Mówiła "Go Ally! Give everything!". Znów się uśmiechnęłam, i byłam jej wdzięczna, że dodała mi otuchy. A więc pierwsza przeszkoda - okser. Kilka fouli i stacjonata. Potem zakręt i niski murek. Callie dawała z siebie wszystko. Potem lotnia zmiana nogi, i zakręt w inna stronę. Następnie koperta, a potem znów stacjonata. Ostatnia prosta, a na końcu okser. Ścisnęłam boki Callie, a ona przyspieszyła. Ostatnia przeszkoda - największy okser. Impulsowo ściskałam boki Callie. Przeskoczyła okser z gracją. Poklepałam ja po szyji, potem zatrzymałam się, wyszłam z parkuru, i przytuliłam ją.

   Byłam dumna z Callie. Przytuliłam ja mocno. Nagle, do płotu przybiegła Gemma.
- Hi! You were incredible! Good job!
- Thank you! - uśmiechnęłam się, zeszłam z Callie, i przytuliłam przyjaciółkę.
- I can not wait to see the results! - powiedziała
- Me too...
Potem porozmawiałam z nią chwilę. Gemma miała się opiekować Alfie'm, dlatego zaniepokoiłam się, dlaczego ona tu jest. Nagle powiedziała:
- Close your eyes and follow me...
- Why?
- Suprise!
Zaprowadziła mnie.. nie wiem gdzie. 
- Open your eyes! - powiedziała
Otworzyłąm oczy. Zobaczyłam... Alfie! Podbiegłam do niego i go przytuliłam.
- Alfie!...  Thank you Gemma!

Od Oliwii - opowiadanie konkursowe

Obudziłam się bardzo wcześnie. Próbowałam jeszcze raz zasnąć, ale przypomniałam sobie: DZIŚ ZAWODY!!! Szybko wstałam i naszykowałam strój do jazdy. Czarne świeżo wypastowane buty, białe bryczesy, białą koszulę, żakiet i zamszowy toczek. Mimo, że trenowałam z Piorunem, czułam tremę. Weszłam do stajni by zająć się się moim konie. Zaplotłam warkoczyki na grzywie i ogonie. Przetarłam siodło, oraz wyjęłam ogłowie z pluszowym nachrapnikiem. Było gdzieś koło 9:00, zawody są na 10:00. Zrobiłam sobie kanapkę i zmusiłam się do jedzenia. Potem powtarzałam trasę przejazdu. Po pół godzinie ubrałam Pioruna i wyszłam przed parkur. Dziewczyny życzyły mi szczęścia i zrobiłam krótką rozgrzewkę. Przejechałam przez kopertę. Mój koń był dziś w szczytowej formie. Już czułam jaki był podekscytowany dzisiejszymi zawodami. Długo czekałam na swoją kolej, więc jeszcze powtórzyłam trasę i przeskoczyłam jeszcze kilka przeszkód. Potem oglądałam inne przejazdy. Po jakimś czasie usłyszałam z głośnika:
A TERAZ OLIWIA WIŚNIEWSKA NA KONIU LETNI PIORUN! ZAPRASZAMY!

Wjechałam na parkur. Zagalopowałam i zrobiłam zaznaczone koło po czym najechałam na pierwszą przeszkodę - kopertę. Piorun pokonał ją wyśmienicie. Następnie był szereg: okser i koperta. Z tym też nie było kłopotu. Kolejna była stacjonata, a potem jeszcze dwie wyższe przeszkody z kilku metrowym odstępem. Spięłam Pioruna i to też zaliczył bezbłędnie. Było jeszcze kilka przeszkód, które też były łatwe,a potem rozpoczęło się najgorsze. Po naderwaniu mięśnia Piorun nie mógł robić małych zakrętów. Przeskoczyłam przez półtora metrową stacjonatę i zdecydowałam się na zmianę kierunku tuż po skoku. Udało się i najechałam na murek. Piorun przeskoczył go z dużym zapasem i przejazd zakończył się.

Zjechałam z parkuru.Czułam podekscytowanie. Szybko zsiadłam z konia i odprowadziłam go do boksu. Tam zdjęłam siodło i uzdę i poszłam zobaczyć tablicę wyników. Jak na razie mój przejazd był najlepszy, ale jeszcze pięć osób. Wszystko może się zdarzyć. Poszłam do stajni. W boksie usiadłam z niecierpliwością wyczekiwałam na wyniki i koniec zawodów. Usłyszałam, że ktoś wchodzi. Wstałam i zobaczyłam Natalię, a tuż za nią Sandrę.
-Byłaś niesamowita! - krzyknęła Natalka
-Dzięki. - odpowiedziałam, po czym spojrzałam na Sandrę.Odkąd przyjechała do nas nie odezwała się ani słowem, ale nadszedł ten pierwszy raz.
-Bardzo ładny przejazd. - pochwaliła
-Dzięki.
Wyszłyśmy przed stajnię. Skakała przed ostatnia osoba. Z niecierpliwością wyczekiwałam na wyniki.

Od Moni - C.D Arthura

Nagle Arthur złapał mnie za rękę i popatrzył mi w oczy. Na moich policzkach pojawiły się ogromne wypieki i czułam jak krew gotowała się w moich żyłach. I wtedy usłyszałam od niego:
- Monika mam do ciebie pytanie? - zapytał bardzo odważnie
- Tak słucham…….. – powiedziałam bardzo podejrzliwie
- Czy zostałabyś moją dziewczyną! – powiedział to z wielkim impetem
Patrzyłam w jego oczy i powiedziałam:
- Oczywiście że tak. – powiedziałam bardzo spokojnie (ale we wnętrzu gotowałam się ze szczęścia)
Nagle zbliży się do mnie i ………… pocałował mnie! To było coś więcej niż pocałunek, (uwierzcie mi byłam w niebie). Później leżeliśmy jeszcze trochę na kocu. Później wróciliśmy do akademii i……………
Arthur, mam nadzieję że ci się podoba xD?

Od Ani B. - CD Magdy

    Ta, i teraz łazimy po terenie Akademii z jakąś nową i nawołujemy jak idiotki, bo jej ,,konia" nie ma. Phah, wielkie mi co. Niekiedy konie wychodzą z boksów, a już szczególnie kiedy nikt się nimi nie zajmuje.Jakby w ogóle zależałoby jej na koniu, to zaczęłaby go szukać sama. Ale nie, musiała iść akurat do nas i drzeć się jak dziecko! Mogła też iść do Pani Beaty, ale nie woli przeszkadzać nam!
Gdybym mogła się uwolnić od towarzystwa, ta cała Sandra byłaby już w szpitalu.  Normalnie księżniczka jakaś! Szłam tak obwiniając Sandrę. Spojrzałam na przyjaciółki - one umiały zachować zimną krew. Szłyśmy w milczeniu.
- To może się rozdzielmy. - powiedziała w końcu Magda.
- Ja pójdę na pastwisko. - odpowiedziała Julka.
- Parkur. - odburknęła Sandra.
- Poszukam poza terenem Akademii. - odezwałam się.
- Jest jeszcze czworobok. - przypomniała o swojej obecności Wika. - Ja tam pójdę.
- To mi pozostaje teren do crossu. - rzekła Magda.
Rozdzieliłyśmy się. Ale mam szczęście. Specjalnie wybrałam sobie teren poza Akademią, bo tam będą najbardziej rozległe tereny. Pobędę chwilę w samotności. Bez Sandry - księżniczki.
Udałam się najpierw w moje tajemniczo-ulubione miejsce. Przysiadłam pod drzewem i
rozejrzałam się po okolicy. Nagle przebiegła mi przed nosem biała plamka. Poderwałam się i pobiegłam. Punkcik okazał się koniem. A dokładnie siwą klaczą. Biegłam za nim. On (znaczy ona) mnie ignorowała. Kierowała się.... do Akademii! Gdy była już blisko, zaczęłam wołać.
- DZIEWCZYNY, ZNALAZŁ SIĘ!

[Sandra, lokatorki? :>]

Od Magdy - C.D Julii

- Wiele ludzi ją myli. - powiedziałam, wsypując jej do żłobu paszę
Julia popatrzyła się na nią.
- Nie je owsa? - zapytałała
- Jej właściciel jej przewrażliwiony na punkcie owsa. Boi się, że w owsie są bakterie, kurz, i inne bzdety. Nie ufa nam, ze kupujemy owies od najlepszego sprzedawcy. Dlatego kupuje swoją paszę. Ale za owies i tak musi zapłacić, bo wchodzi on w koszt trzymania u nas konia.
- Trochę mu się nie opłaca..... - powiedziała Julia
- No przecież, ale nie mówimy mu tego, bo stracilibyśmy dużo na jego odejściu. Mówi, że mimo wszystko będzie u nas, bo mamy dobre warunki.
- Warunki..? Na co?
- Jest to już starsza klacz, która była w wielu stajniach, a jej właściciel musiał się przeprowadzić aż na drugi koniec Polski, aby zakwaterować ja u nas. Dokładnie nie wiemy, dlaczego aż tak się poświęcił, aby być u nas, i nie wiemy także o co mu chodzi, bo w okolicy jest mnóstwo Ośrodków Jeździeckich, które są bardziej profesjonalne i sportowe od naszych. Ale dobrze, że u nas jest, bo dużo płaci.
Nagle do stajni wpadła ta nowa Sandra.
- Gdzie jest mój koń?! - wydarła się, płosząc wszystkie konie w stajni, a Bell (ta klacz, o której była mowa wcześniej) prawie nadepnęła mi na nogę.
- Ogarnij się! Konie popłoszyłaś! - skarciła ją Ania
- Nie obchodzi mnie to! Mojego konia NIE MA! - znów się wydarła, ale konie były przygotowane na następne wrzaski, a więc się nie spłoszyły.
- Nie wiemy! Mamy teraz inne sprawy na głowie. - powiedziałam, regulując Bell kantar, bo miała za luźno.
 Sandra spojrzała się na nas, co robimy.
- Czyli karmienie koni jest ważniejsze od zniknięcia mojego konia?!
Julia spojrzała się na mnie.
- Ma trochę racji. Konie mogą poczekać, ale jej koniu mogło się coś stać. - powiedziała Jula
<Sandra lub lokatorki?>

Od Julii - CD Magdy

Wszystkie ucieszyłyśmy się na wieść o karmieniu prywatnych koni. Zawsze tak wspaniale poznawać je bliżej. Swoją drogą był to też swego rodzaju zaszczyt.
Poszłyśmy więc do stajni i mama Magdy nas tam zostawiła. Było zimno, więc każda z nas miała na sobie kurtkę. Zadygotałam i ogrzałam sobie rączki. Śnieg wyglądał uroczo, ale tylko wtedy gdy widziałam go za oknem.
Nieśmiało, niepewnie podeszłam do pierwszego boksu. Spojrzałam na konika który się tam znajdował.
- Jesteś śliczny.- powiedziałam pieszczotliwie. Koń był biały i taaaki piękny. Zarżał gdy mnie zobaczył. Wtedy Magda podeszła i otworzyła boks.
- To jest ona.- powiedziała.
- Przepraszam panią.- odezwałam się do niej.

<Magda?>



Od Arthura - C.D Moni

Po dłuższej chwili ciszy powiedziałem:
- Mógłbym tu zostać do końca życia - położyłem się całkowicie na kocu, gdyż do tej pory siedziałem
- Tak, ja też - Monika również się położyła
Leżeliśmy dość długo w ciszy, spojrzałem na zegarek, była 23.30. Nie zdziwiłem się, zwykle siedziałem tak do 3.00. Czas płynął powoli. Przysunąłem się do Moniki i spojrzałem na nią. Po chwili i ona na mnie spojrzała
- I jak miałem rację?
- W czym?
- Że ci się spodoba moja niespodzianka
- Tak, miałeś - uśmiechnęła się do mnie
Usiadłem patrząc na gwiazdy. Ujrzałem spadającą gwiazdę. Chwyciłem dziewczynę za rękę i spojrzałem jej głęboko w oczy.
<Monia? Może być xD?>

Od Magdy - C.D Ani

- Ty świnio! - zaśmiałam się, i rzuciłam w Anię pidżamą
Wszystkie dziewczyny w pokoju śmiały się niemiłosiernie, aż do pokoju przyszła moja mama.
Drzwi otworzyły się powoli, a z nich ,,wyłoniła" się moja mama.
- Czy wy zwariowałyście?! - zapytała, lekko poddenerwowana - Jest szósta!
Wszystkie spojrzałyśmy się na siebie.
- Ale to przez Anię... - powiedziała cicho Julia
Nagle, nie wiem dlaczego, wszystkie wybuchłyśmy śmiechem. Mama również się zaśmiała.
- Dobra, dziewczyny. Nie wiem, co się stało, i jak, i nie chcę o tym wiedzieć. Chodźcie do stajni, skoro nie macie co robić. Nakarmcie prywatne konie.
<Lokatorki? ;D>

Od Ani B.

      Obudziłam się.  Pierwszą rzeczą którą zauważyłam był budzik. Stał sobie jakby nigdy nic i przy tym wskazywał godzinę  6: 55.  Spojrzałam w okno, a tam śnieg.
       Podniosłam się i usiadłam na łóżku. Następnie wstałam z niego i przybliżyłam się do okna. Biały puch powoli opadał, a przed tym lekko wirował. Zachwycił mnie ten widok, i to jeszcze bardziej gdy byłam dzieckiem. Ale wtedy i tak śnieg był dla mnie radością,bo często niósł ze sobą święta, a z nimi - choinkę, kolędy i prezenty. Uśmiechnęłam się.
Dziewczyny spały tak słodko, że aż miło. Postaniwiłam ich nie budzić, jednak coś się we mnie odezwało. Było silniejsze ode mnie. Była to chęć do zrobienia kawału. Podeszłam do budzika i przekręciłam go o godzinę do przodu. Zaczęłam się szybko pakować i specjalnie upuściłam książkę, a ta spadła z hukiem. Wiedziałam, że za mną podniosą się 3 nosy. Usłyszę 3 mruknięcia.
- Jeszcze pięć minut! - usłyszałam zgodne mruknięcie.
- Za pięć minut to lekcje będą. - odpowiedziałam spokojnie.
I na te słowa wszystkie 3 współlokatorki zerwały się z łóżek i zaczęły się myć, ubierać czesać i pakować.  Biegały wte i wewte, a w pokoju zaczynało się robić tłoczno.
- Miło, że dałyście się nabrać, ale skoro już jesteście gotowe, to możemy iść do stajni. - powiedziałam jak skończyły się krzątać.
<Magda, Wika , Jula, ktoś? >


Od Izy - C.D Magdy


- Mogę spróbować skoczyć?
- Pewnie - uśmiechnęłam się
Magda przycisnęła łydki i zakłusowała. Nakierowała Pampka na niską kopertę. Później zagalopowała i zrobiła to samo.
- Fajnie się na nim skacze.
Uśmiechnęłam się. Magda podała mi uwiąz.

<Magduś? >

Od Izy - opowiadanie konkursowe

Dziś zawody! - to była pierwsza myśl która przyszła mi do głowy po obudzeniu się. Wstałam z łóżka jak oparzona. Dziewczyny z pokoju popatrzyły na mnie jak... jakby ducha zobaczyły!
- Czemu się tak zrywasz? - zapytała Monika
- Dzisiaj zawody!!!
- A ty? Nieprzygotowana?
- No... nie... - powiedziałam przewracając oczami
Szybko podbiegłam do szafy. Wzięłam moje białe bryczesy, po czym wyprasowałam białą koszulę. Wyciągnęłam białe rękawiczki i czarny toczek, którego nie chciałam zakładać - ale tak wymagał regulamin zawodów. Popędziłam do Pampka. Dałam mu owies, a w tym czasie ja zajęłam się czyszczeniem sprzętu. Kiedy mój podopieczny zjadł energicznie i z zapałem wyczyściłam go. Posmarowałam mu kopyta nabłyszczaczem i rozczesałam ogon ( grzywę ma przyciętą! ). Założyłam mu niebieski czaprak i miętową, futerkową podkładkę pod siodło. Później na nachrapnik i naczółek naciągnęłam również miętowe futerka, ale przed założeniem na uszy wciągnęłam mu niebieskie ( w kolorze czapraka ) nauszniki. Nowo kupione owijki zapięłam na jego nogach. Ich odcień pasował do czapraka i nauszników. Pampero był gotowy. Poprosiłam Magdę, by potrzymała mi Pampera, gdy ja w tym czasie się ubiorę. Zgodziła się, a ja popędziłam do pokoju. Założyłam wcześniej przygotowane ubrania. Magda czekała z Pampkiem.
- Dziękuję! - powiedziałam
- Nie ma za co. - uśmiechnęła się
Przyszła Ally
- Chciałam życzyć ci powodzenia - uśmiechnęła się
- Dziękuję i nawzajem. Udanego przejazdu!
Poszłam z Pamperem na rozprężalnię. Dobrze szły mu skoki, przynajmniej tam.


Przyszła nasza kolej. Zebrałam wodze i wyciągniętym stępem wjechałam na ujeżdżalnię. Zakłusowałam i przy najbliższym narożniku przeszłam do galopu. Jedno okrążenie i najazd na okser. Pampero galopował na dobrą nogę. Zakręt w lewo i najazd na triplebarre. Pampek przeskoczył przez nią bez najmniejszego problemu. Nie zdążyłam policzyć do dwóch, a już byliśmy kilka metrów za przeszkodą. Obejrzałam się - przeszkoda była nienaruszona. W prawo - lotna zmiana nogi w galopie. Wjazd na przekątną i pijany okser. Przy skoku zleciała jedna poprzeczka, ale nie gniewałam się na Pampera, bo pierwszy raz skakał przez taką przeszkodę. W prawo. Lotna zmiana nogi. Najazd na kopertę. Kilka kroków i krzyżak. Później szereg skok - wyskok o wysokości około 65cm. Pampero przeszedł do kłusa, później do stępa. Poklepałam go i obiecałam marchewkę. Opuściłam parkur na luźnej wodzy.


Przy boksie rozsiodłałam Pampera. Później go rozmasowałam. Był zmęczony - było to po nim widać. Kazałam mu wejść do boksu. Dałam mu owsa i obiecaną marchewkę. Podeszła do mnie Ally.
- Pięknie Wam poszło! - uśmiechnęła się
- Dziękujemy - powiedziałam głaskając po łbie Pampera.

Od Sandry.

Jechaliśmy przeraźliwie długim podjazdem.Na zdjęciach dom w którym mam mieszkać jest bardzo ładny,a z opisów wynika,że to profesjonalne miejsce.Ale,tak ale zawsze się znajdzie.Za dużo osób.Spojrzałam w okno.
-Wiesz,jeszcze możesz się wycofać-powiedział Mikołaj.
-Nie,jakoś to przetrwam.Pamiętaj masz do mnie pisać!
-Jesteś pewna?
-Wolę mieszkać tu,niż weacać do budy.
-No,to twoja decyzja.Mam nadzieję,że będzie ci tu miło.O jesteśmy!
Szybko wysiadłam z auta.Mikołaj pomógł mi wyprowadzić Shadow i wyjął torbę.
-To do zobaczenia Miki,pisz do mnie!-powiedziałam z uśmiechem i cmoknęłam mojego chłopaka w policzek.Kątem oka zobaczyłam chłopaka i dziewczynę.
"Aha"-pomyślałam "ONI też tu są"
Po chwili podeszła do mnie dziewczyna.
-Cześć jestem Magda,a ty to pewnie Sandra?
Kiwnęłam głową niezbyt energicznie i spojrzałam w ślad za odjeżdżającym samochodem.
-Kto to był?-spytała
Miałam ochotę odburknąć"A co cię to!",ale przechodziła akurat ta dziewczyna którą zobaczyłam
,więc powiedziałam:
-To był mój chłopak,Mikołaj.

<Magda?>

Od Magdy - C.D Izy

- Fajnie. - odpowiedziała Iza
Spojrzałam na jej.. kucyka.
- Ale słodki! - lekko się pochyliłam - Jak się nazywa?
- Pampero.
- Piękny! - pogłaskałam go po łebku, a on parsknął
Był taki słodki, i mały. Nigdy nie jeździłam na kucyku. Nawet na obozie.
- Mogłabym się na nim przejechać? - spytałam
- No, pewnie. Tylko później, bo nie mam wypakowanego ekwipunku....
- A to nic nie szkodzi. - powiedziałam - Umiem jeździć na cordeo.
- Ja też... ale na pewno chcesz? - lekko się zaśmiała
- No.. tak. Nie boję się kucyków. - również się zaśmiałam
- To jest hucuł. - zwróciła mi uwage, dalej się smiejąc
- A co to za różnica? xD
- No to.. proszę. - podała mi uwiąz, którym prowadziła Pampera.
Złapałam uwiąz, który przerzuciłam Pampku przez grzbiet. Lekko podskoczyłam i wylądowałam mu na grzbiecie. Nogi wisiały mi pod jego brzuchem. Nigdy nie siedziałam na takim niskim koniu. przycisnęłam łyskami jego brzuch, a on ruszył. Skierowałam go w stronę parkuru.
<Iza?>

Od Moni - C.D Artura

Gdy zobaczyłam co Artur dla nas przygotował bardzo się zarumieniłam. Jeszcze nigdy żaden chłopak nie zrobił dla mnie czegoś takiego tylko on. Usiadłam razem z nim na kocu i zaczęliśmy oglądać gwiazdy. Czułam się jak księżniczka! Jeszcze do tego zaczął grać na gitarze, Miałam ochotę zostać tam do końca życia. Niestety on by mnie nigdy nie zachciał. Nagle…………..
Artur ciekawe co wymyślisz?

Od Julii



Był wczesny ranek. Obudziłam się i przetarłam oczy. Szybko jednak poczułam swędzenie w nosie i kichnęłam głośno. Gdy już otarłam nos spostrzegłam że patrzy się na mnie rozbawiona Magda.
- Chyba złapałam jakiegoś wirusa.- zaśmiałam się i wstałam. Po porannej toalecie i pościeleniu łóżka wyszłam na dwór. Był piękny poranek. Mimo że wiał zimny wiatr i w nocy spadł śnieg. Poprawiłam sobie kołnierz kurtki i udałam się w stronę stajni.
Gdy stałam w progu zauważyłam Daniela. Nieco mnie to speszyło, nie wiele ze sobą rozmawialiśmy. Wydaje mi sie że on mnie nawet nie zna. Powoli i cicho podeszłam do boksu Perły. Starałam się uciszyć ją gdy zaczęła głośno rżeć. Niestety jej zadowolenie zwróciło jego uwagę. Nie żeby coś, ale nie chciałam żeby mnie zauważył. Pomachałam mu gdy mnie zobaczył.
- Cześć.- powiedziałam nieśmiało, z uśmiechem na twarzy. Miałam wrażenie że wygląda zbyt sztucznie.

<Daniel?>



Od Arthura - C.D Moni


- Ja muszę zaprowadzić teraz Wiarę do boksu, ale możemy się później spotkać, co ty na to? - spytałem
- Chętnie
Zawołałem klacz i wylądowałem na jej grzbiecie. Pokłusowałem do ogrodzenia i chwyciłem uwiąz. Klacz grzecznie stała i zachowywała się jak należy, wiedziała że mamy widownię. Dostała swoją porcję paszy i cicho zarżała kiedy odchodziłem. Pogłaskałem ją po pysku. Poszedłem do pokoju i wyjąłem teleskop. Wyczyściłem go z kurzu i sprawdziłem ogólny stan po podróży. Stwierdziłem, że wszystko jest na miejscu więc w spokoju zszedłem na kolację. Wszystkie dziewczyny siedziały przy jednym stole, więc i ja się do nich dosiadłem. Między Monią a Anią było więcej miejsca.
- Cześć dziewczyny! - wszystkie spojrzały na mnie, ale za chwilę wróciły do jedzenia - Hej Monia, już wiem co będziemy robić dzisiaj - uśmiechnąłem się
- Tak, co to? - spytała ciekawa
- Na razie niespodzianka, mam nadzieję że ci się spodoba
Przez resztę kolacji rozmawialiśmy z innymi. Około godziny siódmej wieczorem poszedłem do pokoju Moni. Wziąłem ze sobą koszyk z kocem i paroma innymi rzeczami. Przeszliśmy przez las na polanę. Rozłożyłem koc i oznajmiłem:
- Będziemy oglądać gwiazdy wziąłem też gitarę - uśmiechnąłem się przeczesując włosy.
<Monia?>

Od Moniki - C.D Arthura

Spotkałam Artura odprowadzając Kometę na padok. Nie do końca go znałam ale wiem że miał już parę dziewczyn (widać że ma szczęście w miłości). Poprosił mnie czy bym z nim nie posiedziała pod drzewem. Zgodziłam się (i troszkę się zarumieniłam) usiadłam z nim pod drzewem i słuchałam jak pięknie gra na gitarze. Wypytywał się mnie jak trafiłam do akademii i o Kometę (był naprawdę miły). Wtedy…………………
Artur?

Nowy moderator!

Mamy nowego moderatora!

Ania Brzozowska!

 
Życzymy miłej pracy w naszej Akademii :P

Pory Roku

Dodałam mały gadżet po prawej stronie bloga - Pory Roku.
Każda Pora Roku będzie trwać ok. 20 dni.
Teraz w Akademii jest zima, która skończy się 22 stycznia tego roku.
- Magda

Od Moniki - C.D Ally

I wystartowałyśmy, galopowałyśmy jak szalone przez polane. Zanim się obejrzałyśmy byłyśmy już na końcu i stwierdziłyśmy, że jest remis. Po tym świetnym wyścigu pojechałyśmy do lasu na małą przejażdżkę. Było bardzo zabawnie. Niestety około 20 zrobiło się ciemno więc wróciłyśmy do akademii. Poszłyśmy rozsiodłać konie, a gdy miałyśmy wracać do pokoi zobaczyliśmy panią Beatę stojącą w holu. Była bardzo zdenerwowana, wtedy…….
Ally, Oliwia?

Od Arthura



Wracałem z treningu ujeżdżania z Wiarą. Oporządziłem klacz i udałem się po gitarę. Poszedłem w stronę padoku. Było tam kilka solidnych drzew, które stanowiły moje prywatne "terytorium". Wdrapałem się na Wiarę, którą w między czasie wypuściłem, i podciągnąłem się na gałęzi drzewa. Po chwili siedziałem z gitarą w ręku, oparty o pień drzewa, grając przepiękną balladę. Po chwili zjawiła się Monika ze swoją klaczą Kometą, aby odprowadzić ją na pastwisko. Spojrzała na mnie zdziwiona i podeszła do drzewa. Nawet jej nie zauważyłem, zawsze gdy grałem na gitarze wczuwałem się, zapominając o całym świecie. Kiedy skończyłem rozejrzałem się i ujrzałem Monię.
- Hej, wystraszyłaś mnie - uśmiechnąłem się do niej przeczesując nonszalancko włosy
<Monia xD?>

Nowy pomysł.

Hej.
Co sadzicie, o stworzeniu zakładki 'Pokrycia' gdzie nasze ogiery mogłyby by składać oferty?
Potem właściciele klaczy mogliby wybierać najlepsze oferty pokryć :D
Co o tym sądzicie?
Napiszcie mi na PW.

Od Ally - C.D Oliwii

Callie też skakała nienagannie. Może i nie tak wysoko, jak Oliwia, ale i tak dobrze się spisywała. Tak samo Monika.
- Jedziemy gdzieś? - spytała Oliwia
Spojrzałyśmy się na siebie z Moniką, i chórem odpowiedziałyśmy:
- Jasne.
Pojechaliśmy sobie w teren, oczywiście za zgodą instruktorki. Dzisiaj była piękna pogoda, mimo zimowego chłodu.
Dojechałyśmy do polany. Była długa i wąska, niczym tor wyścigowy.
- Ścigamy się? - spytała Monika
- Tak! - odpowiedziała Oliwia
- Jasne!
Ustawiłyśmy się na początku polany.
- Gotowi.. - zaczęła Monika
- Do startu..... - dokończyła Oliwia
- START! - wykrzyknęłyśmy wszystkie na raz
Wystartowałyśmy.
<Oliwia? Monika?>

Nowy członek.

Dzisiaj znów odeszła od nas jedna uczennica.
Ania Kasztanek
http://img2.cda.pl/PV9vdnJac257MF8nNmcyfT01ZXBkNmF5NWY0LDk9Zn87NWIjOWMwKzVlYjpqdWdDPDIzOjE3MzI8MjNLMTM1Kj80MCEyNGJxxxxPw==/36b2a05edd3ae8f4898fc65b79f078eb.jpg?w=633Imi%C4%99%20i%20nazwisko:%20Anna%20Kasztanek 
 Bye, bye :C

Doszedł też nowy uczeń
Arthur Silver
 http://and-whats-next.blog.onet.pl/wp-content/blogs.dir/862258/files/blog_ow_4662779_7910100_tr_james.jpg

piątek, 3 stycznia 2014

Od Oliwii - C.D Ally

Piorun świetnie się spisywał. Skakał już całkiem dobrze po urazie. Po chwili ustawiłyśmy przeszkody na Ok. 1,90. Jeszcze z Piorunem tyle nie skakałam ale zawsze musi być ten pierwszy raz. Ally i Monika wycofały się z tego skoku, zostawiając mi pełne pole do popisu. Zagalopowałam. Zrobiłam jedno okrążenie, a w połowie drugiego najechałam na przeszkodę.Piorun przeskoczył z wielkim zapasem.
Przytuliłam się do niego i pogłaskałam.Był to (moim zdaniem) najlepszy koń na świecie!

<Ally, Monika?>

Od Ani - Ciąg dalszy

,,Wiem gdzie jesteś, wiem kim jesteś i wiem co robisz. Strzesz się!"

Totalnie mnie rozwaliło. Pewnie ktoś robił komuś jakieś żarty. A może i mi? Mam na razie więcej spraw, niż myślenie o takich głupotach.
W sumie wszystko fajnie. Trawka szeleści, słońce świeci...
Normalnie żyć nie umierać!
- Ogarnij się Anka, nie będziesz mi tu pleść poematów! - skarciłam się w myślach.
Błoga chwila trwałaby dalej, gdyby nie mój ,,kochany" telefon. Swoim wibrowaniem zakłócił moją sielankę. ,,Nowa wiadomość" - tekst wyświetlał mi się bezpośrednio przed twarzą. Dotknęłam ikonki z kopertą.

,,Nie żartuj sobie! Jak nie uwierzysz, gorzko pożałujesz. W tym samym miejscu, za tydzień 15:00. Tylko się nie spóźnij! "

Numer prywatny. Niby ,,on" (lub ona) wiedział/a kim jestem, co robię i gdzie jestem. Kto mógłby się mną interesować. Czy ja gwiazda jakaś?!
,,A z drugiej strony" - pomyślałam. - W końcu ktoś się mną interesował. Ale kogo interesowałoby moje życie. No cóż, jak własne nie jest ciekawe, to czemu nie pilnować czyjegoś.
Wstałam i spacerowym krokiem skierowałam się w drogę powrotną.

TA-DAAM!

http://www.studforlife.com/presse/photo/2009-08/Lantinus.jpg

Ta-daam!

Kolejne zawody zapowiadają się w naszej Akademii!
Tym razem, konkurencja uwielbiana przez prawie wszystkich, czyli Skoki przez przeszkody.
Mam nadzieje, że każdy wie, o co chodzi w skokach, jak przyznawane są punkty karne itp. :D
Zapisy do zawodów proszę mi zgłaszać na PW.! :)
Udział nie jest obowiązkowy.
O tym, kto wygra będziecie decydować wy przez ankietę.
Opowiadania przesyłać mi do 19 stycznia.

Od Ally - C.D Moniki

Wjechałyśmy na krytą ujeżdżalnię. Było w niej przyjemnie chłodno. Po wjechaniu na halę zobaczyliśmy bardzo wysokie przeszkody, w tym murek, wszystkie w wysokości ok. 1.80m.
Parkur był pusty.
- To jak, skaczemy? - zapytałam z Irlandzkim akcentem
- Żartujesz?! Za wysoko.
Już miałam zejść z Callie, by obniżyć przeszkody, kiedy przez drugie wejście na ujeżdżalni wjechała dziewczyna na siwym jabłkowitym ogierze.
Podjeżdżając do mnie zapytała:
- Kim jesteś..?
- Ally Wilson.
Dziewczyna lekko sie skrzywiła, ale nagle zaczęło jej coś świtać.
- Gdzieś o tobie słyszałam....... - zamyśliła się - Ale zaraz.. ty jesteś członkiem Akademii?
- Tak. - uśmiechnęłam sie do niej najprzyjaźniej jak potrafiłam.
- Aha! Już pamiętam. Czytałam o tobie w gazecie, w dziale o jeździectwie naturalnym.
- Ok, Ally, może wreszcie poskaczemy? - upomniała się Monika, lekko się smiejąc
- Tak, jasne.. Chcesz z nami? - zwróciłam się do 'tajemniczej dziewczyny znającej mnie z gazety'.
- Tak. A w ogóle... Jestem Oliwia. Oliwia Wiśniewska. - podała mi rękę, schylając się, aby do mnie dosięgnąć z konia.
Później jeszcze tam chwile zapoznałyśmy się wszystkie razem, rozprężyłyśmy konie, i zaczęłyśmy skakać.
<Oliwia lub Monika?>

Od Ani B. - C.D Sebastiana


- O, jaki zbieg okoliczności... - odpowiedziałam po padniętym zdaniu. - Mi też. - Ale oporządzam konia, wypuszczam na pastwisko by się nie dusił w boksie i tyle mnie tu widziano. Postanowiłam pozwiedzać okolicę i trochę powłóczyć się po mieście , no wiesz - co i jak...
I sprawdzić, gdzie najbliższe kino się mieści.
-Szkoła, nauka,szkoła, nauka. Jak będzie więcej czasu, to się kiedyś wybierzemy. - odpowiedział Sebastian, dodając uśmiech.
- Konie w końcu też muszą kiedyś odpocząć... - powiedziałam. - No to, pa.
- Pa. - powiedział i niedługo został już tylko punkcikiem.
* * *
Jak wcześniej mówiłam Sebastianowi, idę poznać okolicę. Stępowo. Nawet ładnie się nazywa nasza wieś. Upatrzyłam zaciszną wierzbę.
Z zainteresowaniem podeszłam bliżej. Klapnęłam pod wierzbą. Coś pode mną zaszeleściło. Sięgnęłam ręką. Była to kartka zwinięta w kulkę.
Rozwinęłam ją.

<CDN ;)>

Od Sebastiana


Było rano. Obudziłem się, ale ledwo otworzyłem oczy, poczułem że nie mam siły się podnieść, więc wtuliłem się w poduszkę.
- Ach jeszcze chwilę...- szepnąłem. Otworzyłem jedno oko. Nikogo nie było w pokoju. Podniosłem się więc i ziewnąłem, po czym przeciągnąłem się. Słońce świeciło na zewnątrz. Gdy wyjrzałem przez okno, blask promieni słonecznych sprawił że musiałem ponownie zamknąć oczy.
Gdy się ubrałem pobiegłem prosto do stajni, żeby przywitać się ze Stormy. Klacz zarżała radośnie kiedy mnie usłyszała. Pogłaskałem ją po pyszczku i przytuliłem się do niej.
- Witaj maleńka.- powiedziałem. Chwilę później byłem już w środku ze szczotką. Moja śliczna zasługuje na to żeby wyglądać jak najlepiej. Zabrałem się za czyszczenie, gdy usłyszałem jak ktoś podchodzi. Odwróciłem się i zobaczyłem Anię. Uśmiechnąłem się szeroko, ona również się do mnie uśmiechnęła.
- Hej.- powiedziałem, lekko muskając szczotką grzbiet konia. Dziewczyna oparła się o furtkę boksu.
- Cześć. Co robisz?- zapytała przyglądając mi się. Poklepałem Stormy.
- Chciałem ją oporządzić...- powiedziałem, kontynuując pracę.- Nudzi mi się troszeczkę.- dodałem wzdychając z zadowoleniem i znudzeniem zarazem.

< Ania B.?>